niedziela, 23 listopada 2014

"Fargo" (serial) - recenzja ścieżki dźwiękowej

Młodszy brat

Krew pada na śnieg po raz drugi. 18 lat po przełomowym filmie Braci Coen zbrodnia powróciła do Fargo. Choć duży ekran został zamieniony na mały a fabuła zasadniczo zmieniona, postacie, pomysły, motywy powracają – czasem niemal identyczne, czasem intrygująco przekształcone. Dobitnie podkreśla to muzyka Jeffa Russo.

Główny motyw serialu, który w pierwszych odcinkach rozbrzmiewa w czołówce, bardzo starannie odtwarza fantastyczny temat Cartera Burwella z filmu. Linia melodyczna została zmieniona, ale konstrukcja utworu i aranżacja są identyczne. Znów śnieżnym pejzażom towarzyszą więc pociągłe, przejmujące smyczki, które w drugiej części wypełniają się rozbuchaną epiką. Znów słychać tamburyn i narastającą perkusję.
W pewnym sensie „Fargo, North Dakota” i „Bemidji, MN” są więc tym samym utworem, tyle że opartym na innej – choć podobnej – melodii. Tak samo film i serial stanowią tę samą opowieść, ale rozegraną na innej fabule. W obydwu przypadkach główny temat powtarza się dość często. Jego elegijny charakter kreuje gorzką atmosferę. Szczególna liryka kontrastuje z moralną zgnilizną i brutalnością oglądanych na ekranie zdarzeń.


Telewizyjny serial nie jest przy tym środowiskiem, gdzie muzyka wychodzi na pierwszy plan. Takie momenty zdarzają się w „Fargo” bardzo rzadko. Daje to o sobie znać na płycie z muzyką, gdzie roi się od nudnych tapet, które przemykają niezauważone w trakcie słuchania. Zdarzają się perełki, jak przejmujące „Thin Ice” z solową partią skrzypiec, czy intrygująco jazzujące „Lester as Malvo”. Rozpływają się jednak w nudnawych, instrumentalnych fakturach.
Muzyka zapada przy tym w pamięć. Dzieje się tak dzięki mocnej tematycznej identyfikacji postaci i wątków. Na szczególną uwagę zasługuje słodki motyw Gusa – safandułowatego policjanta („Dullard”). Chwile, gdy się pojawia, stanowią czuły kontrapunkt dla w większości przeszywającej i ponurej muzyki. Russo nie waha się wykorzystać ciepłego brzmienie instrumentów dętych drewnianych i empatycznego fortepianu.


Na swoje tematy zasłużyli też sobie rojący się w serialu zabójcy. Złowrogiemu Malvo towarzyszy skradające się pizzicato, jeszcze doprawione perkusją. Motyw ten także wywodzi się z oryginalnego „Fargo”, gdzie podobne brzmienia Burwell przypisał porywaczom. Bardziej luzacki duet panów Wrencha i Numbersa ilustruje zaś czysto perkusyjny kawałek o fajnym, rockowym zabarwieniu. Zdecydowanie odcina się on od reszty kompozycji i bardzo mocno zaznacza się w serialu.
Tematyczna wyrazistość i brzmieniowa konsekwencja sprawiają, że „Fargo” ma specyficzną muzyczną atmosferę. Momentami trochę się snuje, lecz ostatecznie stanowi też ciekawą propozycję również dla osób, które jeszcze serialu nie widziały. Kompozycja bywa szalenie emocjonalna, ale też zgrabnie buduje napięcie i jest odpowiednio hałaśliwa w scenach zbrodni. Chociaż duchowo wypływa ze ścieżki dźwiękowej Burwella, sporo rozgrywa też własnymi kartami i w niczym nie ustępuje starszemu bratu.

Jan Bliźniak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz