czwartek, 16 maja 2013

Festiwal Krytyków okiem Krytyka


Oto wyróżniające się inicjatywa w kalendarzu filmowych wydarzeń. Jedyny chyba festiwal obrazów, podczas, którego słuchanie jest niemniej ważne niż oglądanie. Ważna lekcja dla adeptów krytyki filmowej, najtańsza propozycja na ambitny weekend w Łodzi dla wszystkich.
Idea festiwalu jest prosta. W jednym miejscu (w polskiej stolicy kinematografii) spotykają się doświadczeni, profesjonalni krytycy sztuki filmowej ze studentami (głównie filmoznawstwa oraz kulturoznawstwa) i młodymi, ambitnymi ludźmi marzącymi, aby pisać o kinie. Pokazy filmów są otoczką tego wielkiego seminarium, budują nastrój, skłaniają do refleksji, wypełniają czas pomiędzy debatami i prywatnymi rozmowami. Sami organizatorzy podkreślają, że festiwal "Kamera Akcja" dedykowany dla przyszłych krytyków filmowych to nie kolejny przegląd kinowych perełek – jego [festiwalu] głównym celem jest tworzenie żywego miejsca wymiany poglądów o sztuce filmowej kształtującego i wpływającego na adeptów stawiających pierwsze kroki w dziedzinie krytyki filmowej – można przeczytać na stronie wydarzenia.
Jak nie mieć kaca i przeżyć BIG LOVE
Z jednej strony odbyło się spotkanie z Tomaszem Raczkiem, który mówił o odpowiedzialności krytyka i sile recenzji filmowej. Autor słynnego wpisu o „Kac Wawie”, wyjaśniał dlaczego nie warto bać się szczerych, radykalnych opinii. Z drugiej strony zaproszono ofiarę nie mniej znanego wpisu (tym razem Michała Walkiewicza), „walcząca o jakość polskiej recenzji” i prawo do robienia „filmu w filmie o filmie” reżyserkę Barbarę Białowąs. Autorka, aby nie być gołosłowna, zaproponowała pokaz swojego obrazu „Big Love”, w którym nagości i to wielopozycyjnej, akurat nie brak. Na projekcji tłumów nie było.
Do tego „pojedynki” krytyk-twórca na żywo: krytycy Joanna Ostrowska, Jakub Socha i Kuba Mikurda vs. młodzi reżyserzy i operatorzy – Martin Rath i Paweł Ziemilski oraz Maciej Twardowski i Bartosz Świniarski. Kolejne nie-wizualne atrakcje to: warsztaty z wykorzystania Nowych Mediów w krytyce, praktyczne porady z zakresu stylistyki, Videoblog, Radio i Magazyn jako medium przyszłego recenzenta. Garść istotnych wskazówek, intelektualne poruszenie, obalanie mitów i prostowanie faktów, czyli wszystko co chcielibyście wiedzieć o krytyce filmowej, ale baliście się zapytać. Wszystko.
Co usypia, co zachwyca
Karnet na wszystkie filmy był w cenie dobrego obiadu w restauracji przy Piotrkowskiej (30zł), a jak się było studentem kulturoznawstwa albo filmoznawstwa za filmową ucztę płaciło się mniej niż na piwo (5zł). Mimo wszystko frekwencja w Łódzkim Centrum Kultury, które gościło festiwal, była przeciętna. Szkoda, bo część obrazów była naprawdę warta uwagi. Moim subiektywnym numerem jeden był „Broken” – brytyjski dramat z elementami ciepłej komedii, debiut Rufusa Norrisa. 
Historia o banalności i powszechności zła, ale także opowieść o fenomenie miłości i przyjaźni. Zmieniające się tempo akcji, pulsująca, wielowątkowa narracja, a przy tym intymne, kameralna tło. Fantastyczne zdjęcia Roba Hardy'ego i niekonwencjonalny montaż Victorii Boydell przy artystycznej, dojrzałej wizji reżysera to gwarancja sukcesu tego wciągającego, słodko-gorzkiego dzieła. Spośród filmów, które widziałem wcześniej, na uwagę zasługiwały: zwycięzca festiwalu „Wiosna Filmów” – niemiecki dramat historyczny „Lore” czy naprawdę mocny, rosyjski „Portret o zmierzchu”. Do listy filmowych zagadek zaliczam „Łono” po obejrzeniu, którego wiąż mam mieszane uczucia. Oscylujący na cienkiej granicy głębokiej filozoficznej przypowieści a sprawnie zrobionej, płytkiej tandety.  Film, który zmusza do myślenia – niezależnie od gustu. „Po drugiej stronie snu” to precyzyjny filmowy eksperyment. Już po kilkunastu minutach można samodzielnie sprawdzić jak wygląda świat sennych marzeń. Dla zwolenników nieco barwniejszych obrazów przygotowane była specjalna sekcja Etiud i Animacji. A niej m.in. „Sponge Ideas” oraz „Drwal”  - czyli najlepsze pozycje z festiwalu „Ars Independent” w Katowicach.
Łódź nie jest miastem specjalnie atrakcyjnym, podobnie z resztą jak kobiety lekkich obyczajów stojące pod ŁDK, sam festiwal jest jednak godny polecenia, dla przyszłych krytyków filmowych – obowiązkowy.
Rafał Pikuła






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz