czwartek, 23 października 2014

30.WFF: „Plemię", reż. Miroslav Slaboshpitskiy



Ten film jest jak zgrzyt widelca prowadzonego po talerzu. W ciągu dwóch godzin uwarunkuje tak, że widok bladego błękitu wywoła u Was odruch wymiotny. Podczas seansu nieraz będziecie chcieli zamknąć oczy, choć wzrok to jedyny zmysł, którym można chłonąć „Plemię”.

Eksperyment, którego podjął się reżyser Myroslava Slaboshpytskiy, wyróżniono m.in. na Tygodniu Krytyki w Cannes aż trzema nagrodami. Został nakręcony w całości w języku migowym – z ekranu nie pada ani jedno słowo, nie ma także tłumaczenia. Fabularnie jednak film ma prostą konstrukcję. Do placówki dla młodzieży głuchoniemej trafia nowy uczeń. W ponurych, odrapanych murach internatu króluje przemoc. Szkolną brać trzyma w ryzach klika wyrostków, którzy dokonują brutalnych napadów i kierują stręczycielskim procederem, w którym biorą udział ich koleżanki-prostytutki. Bohater szybko odnajduje się w tym świecie bez zasad, lecz gdy udaje mu się osiągnąć mocną pozycję w hierarchii tej zamkniętej społeczności, film dokonuje zasadniczej wolty i zmienia się w historię tragicznego romansu, który doprowadzi do śmiertelnego finału.

Seks, przemoc i... cisza. Jedyne dźwięki, które usłyszycie z ust bohaterów, to westchnienia – z bólu lub perwersyjnej rozkoszy. Ciało zaś to jeden z głównych motywów tego filmu. Bite, poniżane, gwałcone, choć przecież zaledwie nastoletnie. To nie amerykański film, który gloryfikowałby sprężystość, gładkość i niewinny erotyzm młodych organizmów. Paradoksalnie jednak, choć sponiewierane, ciało wciąż pozostaje dla bohaterów jedynym środkiem komunikacji. Brak tu zbliżeń, bo w świecie ciszy porozumiewać się można tylko globalnie: mimiką, gestem, postawą. Szerokie plany obejmują bohaterów w całości, przez co „Plemię” przypomina nieco pornograficzny balet, w którym każdy szczegół choreografii niesie ze sobą znaczenie.

Sadyzm tego filmu przejawia się w długich ujęciach, w których kamera jest niemym świadkiem brutalnych wydarzeń. Widz staje się podglądaczem, w milczeniu chłonąc drastyczne obrazy. Koszmarnie długa scena aborcji, dokonywanej w obskurnym mieszkaniu przez zobojętniałą akuszerkę, zaciera granicę świata przedstawionego i kinowej sali. Brak cięć męczy percepcję, wystawia na próbę wytrzymałość widza, bezradnego i zmuszonego do patrzenia.


W tym filmie nie padają słowa. Nie muszą. Nie potrzeba ich, by wyrazić gniew, ekstazę, strach, chuć, ból. A język ciała to uniwersalny środek komunikacji ludzkości, nieprawdaż?


Marta Wrońska

Plemię
Tyt. oryg. Plemya
Reż. Myroslav Slaboshpytskiy
Ukraina 2014, 130 min.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz