sobota, 25 października 2014

30.WFF: "Co robimy w ukryciu", reż. Taika Waititi, Jemaine Clement



Nowozelandzcy filmowcy, jak żadna inna grupa twórców, umiłowali sobie ekranowy mariaż grozy z humorem. Z rzadko spotykaną lekkością potrafią łączyć przeciwstawne poetyki w spójną całość, której nieobce są dystans i świadomość konwencji. Horror komediowy można śmiało zaliczyć do ich gatunku narodowego. Krwawe szlaki filmowej groteski, przetarte takimi tytułami, jak „Martwica mózgu”, „Przerażacze” czy późniejsze „Black Sheep”, za sprawą „Co robimy w ukryciu” Taiki Waititiego i Jemaine’a Clementa dotarły do szczytowego punktu. Laureat nagrody publiczności tegorocznej edycji Warszawskiego Festiwalu Filmowego to bowiem spełnione arcydzieło czarnej komedii, horroru wampirycznego i mockumentu. I jednocześnie nieocenione kompendium wiedzy spod znaku: „wszystko, co chcielibyście wiedzieć o codziennym życiu wampirów, ale baliście się zapytać”.  

Film twórców „Flight of the Conchords” i „Orzeł kontra rekin” zaczyna się jak klasyczny mockument. Plansze z napisami informują o filmowcach, którzy podjęli się realizacji dokumentu o codziennym życiu wampirów. Zapewniono im bezpieczeństwo oraz zaopatrzono w krucyfiksy i wodę święconą, w razie niespodziewanego niebezpieczeństwa. Tym sposobem przez niecałe półtorej godziny mamy okazję towarzyszyć czterem wyjątkowym wampirom mieszkającym w odosobnionej willi w Wellington. Viago (w tej roli reżyser Taika Waititi), 379 lat, to uroczy i pedantyczny wampir, noszący się w stylu XVIII-wiecznego dandysa. Przed zabiciem ofiar rozkłada w pokoju gazety, aby uchronić podłogę przed plamami krwi. To właśnie on oprowadza nas po świecie wampirów z Wellington. Vladislav (drugi reżyser - Jemaine Clement), 862 lata, uwielbia orgie i zadawanie ludziom bólu. Drży na samą myśl o odwiecznym wrogu, Bestii, a trudne emocje przepracowuje w prywatnej sali tortur. Z domowymi obowiązkami największe problemy ma 183-letni narcystyczny Deacon (Jonathan Brugh), który w wolnej chwili robi na drutach. Ostatni, a zarazem najstarszy z nich, liczący osiem tysięcy lat Petyr (Ben Fransham), upiorny Nosferatu, nie uczestniczy zanadto we wspólnym życiu domowników. Podłoga piwnicy, w której mieszka, usłana jest szkieletami i resztkami jego nieszczęsnych ofiar.  



Sceny z ich codziennej aktywności przeplatane są krótkimi wywiadami, podczas których bohaterowie (z wyjątkiem milczącego Petyra) żywo opowiadają o swoich pasjach, tęsknotach i miłościach. Codzienność wampirów, wbrew pozorom, nie odbiega znacznie od codzienności zwykłych śmiertelników. W jednej z pierwszych scen oglądamy zebranie współlokatorów zorganizowane w celu omówienia domowych obowiązków. Jak wiadomo, wspólne mieszkanie pod jednym dachem rodzi czasem napięcia i konflikty. Problemy ze wstaniem (z trumny i po zmroku), zmywaniem naczyń, wyborem odpowiedniego stroju na wieczorne wyjście w miasto czy nadkruszonym zębem czynią z wampirów istoty głęboko ludzkie, z którymi trudno się nie identyfikować. Filmowi nie brak jednak chwil prawdziwej grozy. Razem z operatorami śledzimy krwawe polowania na ofiary, uliczne potyczki z grupą miejscowych wilkołaków czy niespodziewaną wizytę łowcy wampirów. Pomimo osadzeniu akcji we współczesności, nowozelandzka produkcja nie traci klasycznego rodowodu wampirycznego uniwersum, pozostając przy tym barwnym hołdem  złożonym klasyce grozy.


„Co robimy w ukryciu” Waititiego i Clementa traktować można w równej mierze jako błyskotliwą parodię gatunku i wnikliwą analizę zjawiska wampiryzmu. Nowozelandzka produkcja trafnie ogrywa poszczególne cechy i motywy charakterystyczne dla „dzieci nocy”, czyniąc z nich źródło nieskończonej liczby gagów. Jak dobrać strój wyjściowy, nie mając odbicia w lustrze? Jak wejść do klubu, do którego nikt oficjalnie „nie zaprasza”? I wreszcie: gdzie we współczesnym świecie można jeszcze szukać prawdziwych dziewic? Rozbrajający humor, który wylewa się z ekranu od pierwszej sceny, jest wynikiem prostych, lecz nieoczywistych analogii między życiem ludzi i wampirów, współczesnością i staroświeckością. Połączenie sił doświadczonego aktora-komika „Flight of the Conchords” i cenionego reżysera o nietuzinkowej wrażliwości estetycznej zaowocowało dziełem, które nie tyle bawi, co szaleńczo rozrywa widzów pulsującym i nieoczywistym humorem. Z każdej drobnej sekwencji Waititi z Clementem uczynili małe arcydzieło zwieńczone błyskotliwą puentą. Jest więc w „Co robimy w ukryciu” uniwersalna dwoistość, pozwalająca bezstratnie odebrać film jako linearną fabułę z jasno wytyczonym scenariuszem oraz konglomerat niezależnych, wybuchowych gagów. W obu przypadkach film stanowi olśniewający przykład zabawy kinem i wyraz wielkiej miłości do X muzy. 

Tomasz Baldziński 

"Co robimy w ukryciu", reż. Taika Waititi, Jemaine Clement, Nowa Zelandia, 2014.  

1 komentarz:

  1. film dostepny tutaj za free bez ściem: Co robimy w ukryciu 2014 (napisy)

    Link:http://tvline.pl/co-robimy-w-ukryciu-2014.html

    OdpowiedzUsuń