niedziela, 18 grudnia 2016

32. WFF: Słońce, to słońce mnie oślepiło (Polska, Szwajcaria 2016) reż. Anna i Wilhelm Sasnal

Spotkanie z Obcym

Tytuł to tylko wymówka dla zbrodni. Zbrodni podwójnie złej, bo wymierzonej w kierunku obcego. A może potrójnie, bo dokonanej przez obcego na obcym. Dużo w najnowszym filmie Anki i Wilhelma Sasnalów obcości właśnie: zarówno tej mającej źródło wewnątrz siebie i na lokalnym podwórku, jak i zewnętrznej, rasowej. Sami twórcy przyznają się również do luźnej inspiracji powieścią ,,Obcy” Alberta Camusa.

,,Słońce…” przygląda się głównemu bohaterowi (Rafał Maćkowiak), o którym jednak niewiele wiadomo. Jego portret psychologiczny nie jest rozbudowany ani łatwy do odszyfrowania. Głównie biega, od czasu do czasu pracuje, uprawia seks z dziewczyną, jedzie na pogrzeb matki (nie roniąc na nim ani łzy), spotyka się ze znajomymi. W jakikolwiek sposób jego życie definiuje dopiero, o ironio, śmierć, jaką zadaje czarnoskóremu nieznajomemu.


Autorzy starają się w filmie dokonać oceny współczesnego społeczeństwa, co najlepiej widać właśnie we wspomnianej wyżej scenie typowego grilla z przyjaciółmi. Rozmowa szybko schodzi na najbardziej aktualne tematy, to jest kwestię przyjmowania do kraju uchodźców. Padają zresztą wyświechtane, a jednocześnie jakby zaczerpnięte prosto z rzeczywistości zdania wyrażające, eufemistycznie mówiąc, wątpliwości dotyczące godzenia się na obcość we własnej ojczyźnie. Co ciekawe, kamera ustawiona jest wówczas za bohaterem i kieruje ostrość na tył jego głowy; mówiące w tle sylwetki są niewyraźne, co wydaje się sugerować, że Rafał Mularz z jednej strony słyszy, ale nie do końca słucha, a mimo wszystko funkcjonuje w atmosferze wzajemnego podjudzania i podsycania nienawiści, umacniania ksenofobii.
                                                         
Co ciekawe, w filmie pokazano także fragment z prób do spektaklu ,,Wróg ludu” Henrika Ibsena w reżyserii Jana Klaty, dyrektora Teatru Starego w Krakowie. I znowuż, pomysł ten mógłby stanowić wyśmienitą okazję do puszczenia oka do obeznanego i zaznajomionego z samym przedstawieniem, ale i okolicznościami jego powstawania widza. Opowieść o doktorze walczącym z zaściankowością i biernością małego miasteczka mogłaby zgrabnie korespondować z tematem ,,Słońca…”. Tymczasem znalazła się ona w nim przypadkiem, posłużyła tylko jako miejsce pracy dziewczyny głównego bohatera i nie wniosła niczego istotnego do jej portretu.

Trudny temat rasizmu został w ,,Słońcu…” ukazany za pomocą chaotycznie zmontowanych, uciętych i krzywych kadrów, mających oddać dysharmonię w życiu bohatera, będącego być może metaforą społeczeństwa. W scenie przesłuchania sądowego w usta postaci włożono cytaty z wypowiedzi polityków dotyczące owej kwestii, co umiejętnie łączy fikcję z rzeczywistością. Problem nietolerancji został też jednak wpisany w burzliwą dyskusję dotyczącą uchodźstwa, co jednocześnie jest jego zaletą i wadą. Z jednej strony zabieg ten potwierdza uniwersalizm historii, a z drugiej tylko niepotrzebnie upraszcza wydźwięk i próbuje zamknąć debatę, poruszającą wiele niejednoznacznych aspektów sprawy, jednym zdaniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz