Spotkanie z Obcym
Tytuł to tylko wymówka dla
zbrodni. Zbrodni podwójnie złej, bo wymierzonej w kierunku obcego. A może
potrójnie, bo dokonanej przez obcego na obcym. Dużo w najnowszym filmie Anki i
Wilhelma Sasnalów obcości właśnie: zarówno tej mającej źródło wewnątrz siebie i na lokalnym podwórku, jak i zewnętrznej, rasowej. Sami twórcy przyznają się
również do luźnej inspiracji powieścią ,,Obcy” Alberta Camusa.
,,Słońce…” przygląda się głównemu
bohaterowi (Rafał Maćkowiak), o którym jednak niewiele wiadomo. Jego portret
psychologiczny nie jest rozbudowany ani łatwy do odszyfrowania. Głównie biega,
od czasu do czasu pracuje, uprawia seks z dziewczyną, jedzie na pogrzeb matki
(nie roniąc na nim ani łzy), spotyka się ze znajomymi. W jakikolwiek sposób
jego życie definiuje dopiero, o ironio, śmierć, jaką zadaje czarnoskóremu
nieznajomemu.
Autorzy starają się w filmie
dokonać oceny współczesnego społeczeństwa, co najlepiej widać właśnie we
wspomnianej wyżej scenie typowego grilla z przyjaciółmi. Rozmowa szybko schodzi
na najbardziej aktualne tematy, to jest kwestię przyjmowania do kraju
uchodźców. Padają zresztą wyświechtane, a jednocześnie jakby zaczerpnięte
prosto z rzeczywistości zdania wyrażające, eufemistycznie mówiąc, wątpliwości
dotyczące godzenia się na obcość we własnej ojczyźnie. Co ciekawe, kamera
ustawiona jest wówczas za bohaterem i kieruje ostrość na tył jego głowy;
mówiące w tle sylwetki są niewyraźne, co wydaje się sugerować, że Rafał Mularz
z jednej strony słyszy, ale nie do końca słucha, a mimo wszystko funkcjonuje w
atmosferze wzajemnego podjudzania i podsycania nienawiści, umacniania
ksenofobii.
Co ciekawe, w
filmie pokazano także fragment z prób do spektaklu ,,Wróg ludu” Henrika Ibsena w
reżyserii Jana Klaty, dyrektora Teatru Starego w Krakowie. I znowuż, pomysł ten
mógłby stanowić wyśmienitą okazję do puszczenia oka do obeznanego i
zaznajomionego z samym przedstawieniem, ale i okolicznościami jego powstawania widza. Opowieść
o doktorze walczącym z zaściankowością i biernością małego miasteczka mogłaby
zgrabnie korespondować z tematem ,,Słońca…”. Tymczasem znalazła się ona w nim
przypadkiem, posłużyła tylko jako miejsce pracy dziewczyny głównego bohatera i
nie wniosła niczego istotnego do jej portretu.
Trudny temat rasizmu został w
,,Słońcu…” ukazany za pomocą chaotycznie zmontowanych, uciętych i krzywych
kadrów, mających oddać dysharmonię w życiu bohatera, będącego być może metaforą
społeczeństwa. W scenie przesłuchania sądowego w usta postaci włożono cytaty z
wypowiedzi polityków dotyczące owej kwestii, co umiejętnie łączy fikcję z rzeczywistością. Problem nietolerancji został też jednak wpisany w burzliwą
dyskusję dotyczącą uchodźstwa, co jednocześnie jest jego zaletą i wadą. Z
jednej strony zabieg ten potwierdza uniwersalizm historii, a z drugiej tylko
niepotrzebnie upraszcza wydźwięk i próbuje zamknąć debatę, poruszającą wiele niejednoznacznych aspektów sprawy,
jednym zdaniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz