wtorek, 21 maja 2013

"Drugie oblicze", reż. Derek Cianfrance


Tam, gdzie rosną sosny


Dałem się zaskoczyć. Po dwóch kwadransach z nowym filmem Dereka Cianfrance'a uwierzyłem, że po raz drugi uraczył on widzów swoim “Blue Valentine”, zmieniając jedynie konwencję na dramat gangsterski. Przyznaję, że mimo swojej odtwórczości taki film miałby szansę się Cianfrance’owi udać. Wszak siłą jego poprzedniego obrazu nie była oryginalność. “Blue Valentine” było - tylko lub aż - historią trudnej, bolesnej miłości dwojga ludzi, których – zbyt szybko i na dobre - połączyło nieplanowane dziecko. Zawiązanie akcji w „Drugim obliczu” jest podobne. Luke (Gosling) dowiaduje się o istnieniu swego potomka na dzień przed planowanym wyjazdem z miasta. Matka – Romina (Mendes), której nie widział od roku – jest w związku z innym mężczyzną i nie chce w żaden sposób angażować w wychowywanie syna jego ojca. Luke nie godzi się na to („Mój stary się mną nie zajmował i zobacz, co ze mnie wyszło”). Za swój moralny obowiązek uważa zapewnienie mu środków do życia, co jest niemożliwe przy jego aktualnym stylu życia – pracuje jako kaskader motocyklista. Porzuca więc nędznie płatne zajęcie i szuka szybszego źródła dochodu – a trudno znaleźć szybsze niż obrobienie banku. Albo kilku. Reżyser jednak całkiem niespodziewanie urywa ten wątek i zmienia bohatera, a powiedzieć na rzecz kogo i w jaki sposób byłoby niewybaczalne, bowiem ten fabularny zwrot zaskakuje i wyostrza ciekawość na dalszy rozwój wypadków. Dość powiedzieć, że „Drugie oblicze” okazuje się być nie jedną, a trzema historiami, przy czym w każdej następnej obserwujemy następstwa wyborów podjętych w poprzednich.


„Blue Valentine” poruszało tak głęboko w dużej mierze dzięki wybitnemu aktorstwu. W „Drugim obliczu” Cianfrance znów udowadnia, że ma doskonałą rękę do kastingu. Rola Goslinga spodoba się jego wielbicielom (a zwłaszcza wielbicielkom - już w pierwszym ujęciu świeci nagim torsem), ale nie darzących go estymą nie przekona; tę w zasadzie typową dla niego rolę zagrał w swoim stylu – z dezynwolturą, ale i niekłamanym wdziękiem. Partnerujący mu Eva Mendes i Ben Mendelsohn nie wypadają gorzej. Zwłaszcza Mendelsohn jako prosty mechanik pomagający Luke’owi błyszczy w każdej scenie, w której się pojawia; obydwoje swój ekranowy czas, którego nie mają wcale wiele, wykorzystują w stu procentach. Jednak najciekawsza okazuje się druga gwiazda filmu – postać policjanta wplątanego w sprawę Luke’a jest dużo bardziej nieoczywista, a jego moralne rozterki Bradley Cooper oddaje bezbłędnie. Avery Cross to niejako rewers postaci Luke’a, „przestępcy o gołębim sercu”: swoje szlachetne wybory dyktuje korzyściom zawodowym. Czym jest więc od niego lepszy?


To nie jedyne pytanie, jakie stawia Cianfrance. „Drugiego oblicza” nie można nazwać kameralną opowieścią – to potężna, rozpisana na dwa pokolenia saga, w której reżyser bierze się za bary z takimi tematami, jak wina, odpowiedzialność za grzechy ojców, rodzicielstwo, zemsta, dziedzictwo, nawet korupcja i etyka policjanta. Żaden z tych motywów nie jest jednak wystarczająco silnie zarysowany, by stać się wiodącym, by nadać filmowi przesłanie. To główny zarzut, jaki można temu dziełu postawić; te trzy historie, mimo że silnie powiązane fabularnie i wynikające z siebie, są zbyt odległe w przekazie, zbyt trudno odnaleźć dla nich wspólny mianownik. Za mało pomiędzy nimi kleju.


Ta filozoficzna rozlazłość daje się jednak dostrzec dopiero po napisach końcowych i nie jest w stanie przekreślić całego filmu. Trzeba bowiem Cianfrance’owi oddać honor – jego dzieło, głównie za sprawą sprawnie napisanego scenariusza i znakomitego aktorstwa, głęboko angażuje i porusza. Na najbardziej podstawowym poziomie „Drugie oblicze” to doskonały dramat obyczajowy, pełen wiarygodnych, pełnokrwistych postaci, ich osobistych tragedii i moralnych rozterek, który nie nuży mimo nieprzeciętnej długości (prawie 140 minut). Przepięknie sfotografowany przez Seana Bobbitta, z nienachalną, świetnie współgrającą z obrazem oprawą muzyczną. Owszem, mógłby być lepszy, gdyby reżyser nie nawrzucał do niego onieśmielającej liczby motywów i archetypów i ograniczył jego problematykę. Ale wciąż pozostaje więcej niż przyzwoity, czego nie zmienia nawet kompletnie nielogiczny w kontekście treści dzieła tytuł zaserwowany nam przez polskiego dystrybutora, który zastąpił poetyckie “Miejsce za sosnami”. Zdecydowanie warto się tam wybrać.


Mateusz Godlewski

Drugie oblicze (The Place Beyond the Pines), USA 2012,
reż. Derek Cianfrance; scenariusz: Derek Cianfrance, Ben Coccio, Darius Marder;
wyst.: Ryan Gosling, Eva Mendes, Bradley Cooper, Ben Mendelsohn, Ray Liotta i in.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz