niedziela, 19 maja 2013

Alexandre Wielki

Co łączy ostatnie dwie części „Harry’ego Pottera”, brutalnego „Proroka”, oscarowe „Jak zostać królem” i kontrowersyjnego „Wroga numer jeden”? Alexandre Desplat – najmodniejszy kompozytor muzyki filmowej na świecie.
http://www1.hollywoodreporter.com/hr/photos/stylus/112123-alexandre_desplat_large.jpg
Jeszcze 10 lat temu niewielu o nim słyszało. Tworzył niemal wyłącznie w rodzimej Francji i to bez błyskotliwych sukcesów. W 2003 roku miał na koncie zaledwie dwie nominacje do Césara. W ciągu następnej dekady zdobędzie ich jeszcze pięć, z czego trzy zamienią się w zwycięskie statuetki.

Niewątpliwy przełom przyniosła ścieżka dźwiękowa do „Dziewczyny z perłą” Petera Webbera. Ten poetycki obraz będący melodramatyczną fantazją o domniemanym związku malarza Johannesa Vermeera z jego służącą czarował przede wszystkim wysublimowaną warstwą wizualną. Co jednak istotne, od dialogów ważniejsze są tam długie chwile milczenia, pojawia się więc dużo przestrzeni dla muzyki. Kompozytor znakomicie wykorzystał szansę, tworząc bardzo delikatną ścieżkę dźwiękową, opartą na wyrazistym, momentalnie zapadającym w pamięć temacie głównym. Wpadł on w ucho nie tylko rzeszom widzów, ale także gremiom przyznającym najważniejsze filmowe nagrody. Nominacje do Złotego Globu, BAFTA i Europejskiej Nagrody Filmowej zapewniły impet rozwijające się karierze Francuza.

Brakowało nominacji do Oscara, na którą musiał poczekać jeszcze 3 lata, ale umiejętnie wykorzystał ten czas. Wciąż tworzył głównie we Francji, lecz stopniowo przyjmował coraz więcej propozycji zza Oceanu. Uciekając od romantycznej urokliwości „Dziewczyny z perłą” próbował różnych gatunków. W jednym roku skomponował chłodno przyjętą muzykę do sensacyjnego produkcyjniaka „Firewall” i zilustrował „Syrianę” – ambitny thriller, gdzie udało mu się już z sukcesem pokazać mroczniejszą twarz.
Kolejny przełom przyniosły ścieżki dźwiękowe do „Królowej” i „Malowanego welonu”. Pierwsza z nich wreszcie spotkała się z uznaniem Amerykańskiej Akademii Filmowej i zapoczątkowała długotrwałą współpracę kompozytora ze Stephenem Frearsem, druga została nagrodzona Złotym Globem i do dziś uchodzi za jedną najlepszych prac w jego karierze. Znów dał o sobie znać wielki talent Desplata do ilustrowania melodramatów, który zresztą na kilka lat zdefiniował jego wizerunek. Niezależnie jak wielu rozmaitych gatunków próbował, jego karierę wyznaczały  kolejne historie miłosne: „Ostrożnie, pożądanie”, „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona” i „Coco Chanel”.

Kompozytor uciekł więc od tego rodzaju historii. Ostatni raz towarzyszył nieszczęśliwie zakochanym w... drugiej części „Sagi Zmierzch”, filmie, który może nie nobilituje artystycznie kompozytora, ale na pewno umacnia na hollywoodzkiej giełdzie nazwisk. A tam z każdym miesiącem notowania Desplata rosły. Zaczął komponować do najważniejszych tytułów fabryki snów, współpracować z największymi gwiazdami. Kiedy zaproponowano mu pracę przy obu częściach „Harry’ego Pottera i Insygniów Śmierci”, był już na tyle ważną postacią, że powierzenie mu zilustrowania finału najbardziej dochodowej serii ostatnich lat nie wydawało się żadnym zaskoczeniem. Co prawda nie miał wówczas wielkiego doświadczenia przy pracy nad epickim fantasy, lecz dał się poznać jako kompozytor bardzo wszechstronny, potrafiący dostosować swój styl do każdej konwencji, a także nie wahający się czerpać z doświadczeń innych kompozytorów. W jego ostatnich pracach wyraźnie słychać inspirację twórczością Johna Williamsa i Hansa Zimmera.
Nie tylko szczyty Hollywood leżą jednak w polu zainteresowania tego kompozytora. Dzięki współpracy z Wesem Andersonem i Terrencem Malickiem, czy Georgem Clooney’em wyrobił sobie także markę w amerykańskim kinie niezależnym. Nie zapomniał też o Starym Kontynencie. Jedną ze swoich najlepszych prac napisał dla Romana Polańskiego („Autor widmo”), zilustrował od niedawna obecne na naszych ekranach „Reality” Matteo Garrone, wciąż jest też ważną postacią kinematografii francuskiej. Jak to możliwe, że udaje mu się pracować przy tak wielu różnorodnych projektach? Alexandre Desplat jest tytanem pracy, liczby są zdumiewające. Biorąc pod uwagę jedynie pełnometrażowe filmy fabularne, w 2010 roku zilustrował ich 5, w 2011 – 8 (!) i tyle samo w 2012. Nic dziwnego, że przez 3 lata z rzędu otrzymywał World Soundtrack Award dla najlepszego kompozytora (2009, 2010, 2011). Spod czaru Francuza nie potrafią też wyjść polscy krytycy muzyki filmowej, którzy w corocznym Résumé (rankingu organizowanym przez portal MuzykaFilmowa.pl) od 4 lat nieprzerwanie obwołują go kompozytorem roku.

Uwieść magii Alexandre Desplata dała się także Polska Akademia Filmowa, co stało się powodem licznych żartów. Postanowiła bowiem nominować go do nagrody Orła za ścieżkę dźwiękową do „Rzezi” Romana Polańskiego – filmu, w którym muzyka rozlega się jedynie przy napisach początkowych i końcowych. Najwyraźniej jednak nominowanie Francuza wzmacnia dziś prestiż każdej nagrody.
Pewnie przez najbliższe kilka lat to się nie zmieni. Co prawda Desplat wyraźnie zwalnia, na ten i następny rok nie ma tak wielu planów, jak wcześniej, ale jego kalendarz może się szybko zapełnić. W końcu uchodzi dziś za kompozytora od wszystkiego, w tym od zadań specjalnych. Ścieżkę dźwiękową do „Strasznie głośno, niesamowicie blisko” musiał napisać i nagrać dosłownie na ostatnią chwilę, gdy producenci odrzucili pracę Nico Muhly’ego. Nawet jednak, jeśli nie utrzyma on tempa, pozostanie postacią o kluczowym znaczeniu dla współczesnej muzyki filmowej. Trudno oczekiwać, by nagle przestał pracować przy prestiżowych projektach, a jakość jego kompozycji dramatycznie spadła. Mimo bowiem zabójczego tempa Desplat wciąż się rozwija i ma świeże pomysły na wzbogacenie gatunku. Jak sam mówi „bycie kreatywnym jest sposobem na pójście do przodu”, nic dziwnego więc, że idzie naprzód jak burza.

Jan Bliźniak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz