środa, 6 lutego 2013

„Rust and Bone”, reż. Jacques Audiard


W CHORYM CIELE ZDROWY DUCH

W „Forreście Gumpie” Roberta Zemeckisa, lekko ociężały umysłowo tytułowy bohater słyszy od swej matki: „Jesteś taki sam jak wszyscy” – a po chwili: „Jesteś wyjątkowy, jesteś inny niż wszyscy”... Wielu ludzi popełnia poważny błąd w kontaktach z osobami niepełnosprawnymi traktując je w sposób protekcjonalny, okazując im otwarcie wysiloną litość i nadopiekuńczość. Tego typu zachowanie potęguje tylko ich wyobcowanie i wstyd z powodu bycia innym niż wszyscy. Z drugiej strony należy pamiętać, że tego typu osoby, często bardzo samotne i odizolowane od innych, bardziej niż ktokolwiek potrzebują zrozumienia, bliskości i miłości – traktowanie ich z obojętną uprzejmością może być równie szkodliwe. 
Siła filmu Audiarda (twórcy „Proroka”, nominowanego w 2009 roku do Oscara) polega na świadomości tego dylematu ukazanego w postawie głównego bohatera - Alego (Matthias Schoenaerts). Dzięki zaskakującym rozwiązaniom fabularnym i kreacji głównych bohaterów „Rust and Bone” nie jest ani ckliwym melodramatem ani posępnym moralitetem. Alemu daleko jest do bycia rycerzem na białym koniu. To zdesperowany, samotny ojciec pięcioletniego Sama (Armand Verdure) szukający dachu nad głową i jakiejkolwiek pracy. W tym celu przyjeżdża do swojej siostry, która również ledwo wiąże koniec z końcem. Dzięki swojej pasji, jaką są sztuki walki, znajduje zatrudnienie jako ochroniarz w nocnym klubie. Tam poznaje Stéphanie (Marion Cotillard), treserkę orek, która niedługo potem, wskutek wypadku w parku wodnym, traci obie nogi.
Czytając tego typu streszczenie do głowy przychodzi cały szereg ogranych schematów – schematów, które film mimo to konsekwentnie i z brutalną szczerością obala. Ali nie jest szlachetnym, bezinteresownym biedakiem. Dla pieniędzy jest w stanie zrobić wszystko – bierze udział w nielegalnych walkach ulicznych i potajemnie instaluje kamery szpiegujące pracowników na zlecenie kierowników zakładów pracy. Sypia z przypadkowymi kobietami (traktuje przedmiotowo nawet Stéphanie), potrafi być skrajnie nieodpowiedzialny (co widać zwłaszcza pod koniec filmu), a nawet agresywny w stosunku do najbliższych. Z drugiej strony, nie staje się przez to karykaturalnym czarnym charakterem. Pieniądze, które zarabia, potrzebne są nie tylko jemu, ale również jego synowi – to tłumaczy jego desperację. Jego nieodpowiedzialność wynika głównie z niedojrzałości i krótkowzroczności, nie ze złej woli. Co więcej, film nie potępia jego zamiłowania do walk. Dla Alego jest to sport, który traktuje bardzo poważnie i ciężko dotrenuje.
Podobnie rzecz się ma z bohaterką graną przez Cotillard. Stéphanie nie jest, jak to często bywa w historiach o osobach niepełnosprawnych, zarozumiałą ryzykantką, która zostaje okaleczona wskutek zbytniej pewności siebie. Ryzyko to naturalna rzecz wpisana w jej zawód, wypadek to wina niebezpiecznego i nieprzewidywalnego zwierzęcia. Nawet po tym tragicznym wydarzeniu Stéphanie tęskni za swoją pracą. 
Film skupia się na skomplikowanej relacji między tymi dwoma równie skomplikowanymi osobowościami. Stephanie szybko staje na nogi (co prawda sztuczne, ale zawsze). Reszta filmu poświęcona jest ich związkowi – nie kaleki i jej wybawiciela, ale mężczyzny i kobiety. Stéphanie nie jest narzędziem fabularnym, w które Ali może przelać swoją miłość i które stawia się widzowi jako ostrzeżenie. Ma swoją pasję i swoje emocjonalne potrzeby, nie zamierza być wyłącznie automatycznie zaspokajana przez swego kochanka. „Kim dla ciebie jestem?” – pyta się go w pewnym momencie.
Wszystkie te skomplikowane emocje wyrażone są w bardzo subtelny sposób dzięki kilku czynnikom. Jednym z nich jest naturalnie gra aktorska. Zarówno Schoenaerts jak i Cotillard poprzestają na delikatnej mimice twarzy i znaczących spojrzeniach, bez gwałtownych reakcji, krzyków i szlochów. Napięcie między nimi w zupełności oddają doskonale napisane dialogi. Istotną rolę pełnią również wspaniałe zdjęcia Stéphane’a Fontaine’a. Nie ograniczają się jedynie do tworzenia efektownego plastycznie tła. Pojedyncze ujęcia i sekwencje potrafią bez słów oddać emocje przeżywane przez bohaterów – samotność Stéphanie w dużym, pustym mieszkaniu, jej szok i obojętność na wszystko i wszystkich tuż po wypadku, ze zbliżeniem na jej postać i mamroczącymi coś niewyraźnie ludźmi w tle, lub pamiętna scena z orką: niewielka postać na wózku i unoszący się nad nią za szybą akwarium ogromny ssak tańczący zgodnie z ruchami rąk treserki wywołuje podziw i zrozumienie dla pasji Stéphanie. To właśnie z punktu widzenia tego zwierzęcia obserwujemy wypadek – bez dramatycznej muzyki, krwawych efektów i krzyków widowni scena ukazuje całkowitą obojętność zwierzęcia – niczym nie sprowokowane, pozbawione złośliwości, całkowicie nieprzewidywalne.
Podobnie nieprzewidywalny jest film Audiarda. Wymyka się wszystkim schematom, do których przywykli widzowie oglądający filmy o zmaganiach osób niepełnosprawnych. „Rust and Bone” dowodzi, że osoby okaleczone fizycznie nie tracą nic ze swego człowieczeństwa. Są tymi samymi ludźmi co przedtem – mają swoje pasje, które chcą realizować i uczucia, które łatwo zranić. Razem z Alim uczymy się odpowiedzialności jaka na nas spoczywa za tych, których obdarzamy miłością i którzy są od nas zależni.

Jakub Michalik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz