niedziela, 14 października 2012

28. WFF "Taniec śmieciarek" / "Trash Dance", reż Andrew Garrison

PO „TAŃCU Z GWIAZDAMI” NASTAŁ CZAS NA TANIEC ZE… ŚMIECIARKAMI


Taniec jest zawsze w modzie. Jakiś czas temu święcił tryumfy w popularnych programach telewizyjnych takich jak „Taniec z gwiazdami”, czy też „Taniec na lodzie”. W kinie był obecny już od dawien dawna (legendarny „Dirty Dancing”, „Zatańcz ze mną”, czy bardziej współczesne „Kochaj i tańcz”, „Wytańczyć marzenia”, itp.) Zdążyliśmy już przywyknąć do tego, że wielu popularnych aktorów i celebrytów ma na swoim koncie jakiś taneczny epizod. Liczne taneczne produkcje przekonują nas że tańczyć może każdy. Film dokumentalny Andrew Garrison’a jest tego doskonałym przykładem. Co więcej, reżyser pokazuje, że dotyczy to nie tylko ludzi, ale nawet czegoś tak masywnego i pozbawionego wdzięku jak stalowy dźwig. Brzmi abstrakcyjnie? A jednak! 


 
”Taniec Śmieciarek” („Trash Dance”) to bardzo oryginalny, zrobiony z dużym poczuciem humoru (o czym świadczyć mogą regularne salwy śmiechu widzów znajdujących się na sali kinowej) dokument o śmieciarzach w pewnym mieście w Teksasie. Kamera rejestruje codzienne obowiązki pracowników firmy odpowiedzialnej za oczyszczanie miasta. Jednak nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt że pracownicy tejże firmy przygotowują się do wielkiego show, którego pomysłodawczynią i opiekunką artystyczną jest Allison – choreograf i założycielka Zespołu Wózków Widłowych. Początkowo nikt nie traktuje jej pomysłu poważnie. Jednak z biegiem czasu ludzie odpowiedzialni za oczyszczanie miasta coraz mocniej się angażują i ujawniają skrywane talenty. Nagle okazuje się że ktoś z nich potrafi grać na harmonijce, a ktoś inny rapować. W końcu dochodzą do wniosku, że to jedyna i niepowtarzalna okazja do zaprezentowania siebie i swojej, w końcu niełatwej, a i nie zawsze należycie docenianej społecznie (a koniecznej do wykonania) pracy. 
 
Początkowo wizja roztańczonych śmieciarek wydawała mi się surrealistyczna, wręcz niepokojąca. Jednak w miarę podążania za tokiem narracji, wsłuchiwania się w często niewesołe opowieści bohaterów, zaczynałam dostrzegać uroki tego szalonego pomysłu. Film traktuje o ludziach, którzy znaleźli się w niełatwej sytuacji życiowej (samotny ojciec, kobieta, która w weekendy, kiedy nie pracuje w firmie oczyszczania miasta, jest kasjerką w supermarkecie żeby móc wyżywić rodzinę), a mimo to nie tracą pogody ducha i poczucia humoru. Jedni postrzegają swoje zajęcie jako służbę, misję, inni jako jeden ze sposobów zarobku na życie. Jedni lubią tę pracę, inni się jej wstydzą… Jednak mają na tyle odwagi żeby wystąpić przed publicznością i zabłysnąć, przeżyć swoje „5 minut sławy”. Czują się prawie jak gwiazdy na estradzie. I słusznie! Bowiem piękno można odnaleźć wszędzie. Kto widział „Śmietnisko” z 2010 roku w reżyserii Lucy Walker’a nie powinien być tym zaskoczony. Wystarczy odrobina wysiłku (może w przypadku stalowych zwalistych pojazdów trochę więcej niż odrobina), trochę dobrych chęci i wytrwałości. 
 

Punktem kulminacyjnym filmu są fragmenty z przygotowywanego przez kilka tygodni występu. Występu mającego na celu między innymi wydobycie z dźwigu czegoś „jakby subtelnego, delikatnego, romantycznego…” I moim zdaniem (jakkolwiek nie wydawałoby się to dziwne) operatorowi tej topornej maszyny się to udało. Czterominutowe solo żurawia, czy też pochód śmieciarek, ich tytułowy taniec przy dźwiękach muzyki klasycznej w wykonaniu profesjonalnej orkiestry- widok tak osobliwy, nietypowy, że aż piękny. A wszystko to w strugach deszczu, który zdecydowanie zadziałał na korzyść reżysera i przyczynił się do jeszcze lepszego efektu wizualnego.

Polecam! Zarówno zwolennikom tańca jak i ekologii :-)


Monika Martyniuk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz