niedziela, 14 października 2012

28. WFF: "Kołysanka pościgowa"/"Lullaby Ride" reż. Christoph Schaub


„Ach śpij, kochanie…”

Młode szwajcarskie małżeństwo, Livia i Marco, przechodzi kryzys w swoim związku – a wszystko to za sprawą niesfornego potomka, Tima, który wciąż wymaga rodzicielskiej atencji. Całymi dniami i nocami niemowlę płacze wniebogłosy, co rujnuje karierę ojca, matkę doprowadza na skraj załamania nerwowego i, naturalnie, uniemożliwia szczęśliwe pożycie. Jedynym lekarstwem na płacz Tima jest jazda samochodem – przy 80km/h malec się uspokaja, przy 130 – usypia. Sfrustrowani rodzice chcąc nie chcąc wsiadają więc do wysłużonego srebrnego golfa i kolejne noce spędzają w aucie, jeżdżąc po okolicy. Pewnego razu przejażdżka nie skończy się jednak szybko – pechowy zbieg okoliczności skrzyżuje na stacji benzynowej drogi naszych bohaterów, pary drobnych złodziejaszków i gangstera ze wstydliwą przypadłością. W wyniku tego spotkania złodzieje ukradną samochód Livii i Marca (a wraz z nim: śpiącego w środku Tima), ci rzucą się w pogoń za porwanym dzieckiem (mercedesem należącym do „kiblującego” gangstera), który z kolei zmuszony będzie wziąć motocykl pozostawiony przez rzezimieszków. Każdy z bohaterów będzie chciał odzyskać swoją własność – dziecko, grube pieniądze pozostawione w samochodzie czy też własną niezależność (nadwątloną nieco  przez niemowlę płaczące na tylnym siedzeniu).


Szaleńcza pogoń za chłopcem przyniesie zarówno wiele komizmu, jak i dramatu; jednak sprawiedliwości stanie się zadość, a wysiłki rodziców, chociaż okraszone strachem, przyniosą szczęśliwe zakończenie – „Golfi”, jak w międzyczasie został ochrzczony Tim, znów będzie szczęśliwie płakać w ramionach mamy. Los, który w filmie przecina trasy bohaterów, złośliwie chichocząc, w końcu uśmiechnie się też do Marca i Livii, dając im nie tylko szansę uratowania rodziny, ale także niespodziewany zadatek na nowy, lepszy start.
         
Fabułę śledzi się jednak z pewnym znużeniem, akcja bywa czytelna, a kolejne komplikacje sztucznie namnożone. Niewątpliwą zaletą jest jednak humor sytuacyjny, Tim absurdalnie płaczący w tle, kiedy tylko zgaśnie silnik, oraz gangster z chroniczną biegunką. Film ogląda się lekko, ale bez większego zaangażowania – nie potrafiłam się z bohaterami utożsamić czy choćby zsolidaryzować. Ot, miło spędzone półtorej godziny, które nic w moim życiu nie zmieniło, niczego nie odkryło, o nic nie wzbogaciło. Tytuł do obejrzenia w wolny sobotni wieczór, nieobciążony ambicjami intelektualnego wyzwania czy odkrywania nowych filmowych lądów. Dla ceniących sobie łatwą rozrywkę lub zmęczonych po ciężkim tygodniu pracy.


Patrycja Calińska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz