niedziela, 14 października 2012

28. WFF: „Dzieci Hitlera” („Hitler's Children”), reż. Chanoch Ze’evi

Szanuj ojca swego i matkę swoją

Gdy Chanoch Ze’evi rozpoczynał pracę nad filmem przedstawiającym sylwetki potomków nazistowskich zbrodniarzy, spotkał się z dość nieprzychylnym przyjęciem. Izraelski dokumentalista postanowił osobiście skontaktować się z jak największą ich liczbą, jednak wielu rzucało słuchawką, inni zrezygnowali z udziału po pierwszym spotkaniu. Na zdjęcia zgodziła się zaledwie piątka – i już ta niechęć do współpracy pokazuje, jak aktualny i wciąż drażliwy jest temat spuścizny pozostawionej przez twórców i zwolenników narodowego socjalizmu. Holocaust jako fakt historyczny staje się powoli przeszłością – jednak wyrwa, jaką stworzył w życiu i kulturze („sztuka niemiecka nagle stała się sztuką nazistowską”, jak mówi jedna z bohaterek) okazuje się głębsza, rzutując na życie kolejnych pokoleń.

Wydaje się, że reżyser przede wszystkim próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie: „Co czują osoby, w której płynie krew Himmlera, Goeringa, Hoessa?” W tym celu nie tylko rejestruje ich wspomnienia czy zwierzenia, ale też towarzyszy im podczas codziennego życia, które w niektórych przypadkach stało się swoistą misją, pokutą za grzechy przodków. Osią filmu – prowadzącą do kulminacyjnej sceny spotkania potomków oprawców z ofiarami – jest podróż Rainera, wnuka Rudolfa Hoessa, do obozu zagłady w Auschwitz. Jednak to, co zaczyna się w dość przewidywalny sposób („gadające głowy”, ujęcia bohaterów w ich domach, infografiki przybliżające sylwetki nazistów), z czasem układa się w spójną całość. Wypowiedzi i postawy tytułowych „dzieci Hitlera” zaczynają ze sobą korespondować, tworząc pewien ogólny, choć zróżnicowany obraz życia z tym swoistym piętnem.


Duża w tym zasługa reżysera, który umiejętnie dawkuje napięcie i przeplata wypowiedzi swoich rozmówców tak, by te układały się w logiczny ciąg, pokazujący skalę postaw wobec odziedziczonego „znamienia”. Dowiadujemy się więc, że wnuczka Heinricha Himmlera nie uważa swojej krwi za „skażoną” (bo potwierdzałoby to eugeniczne teorie nazistów), a chwilę potem słyszymy wyznanie Benitty Goering o zabiegu sterylizacji, któremu poddała się razem z bratem, „by przerwać linię”. Córka znanego z „Listy Schindlera” Amona Goetha opowiada, jak przez lata wypierała ze świadomości zbrodnie popełnione przez kochanego przez nią ojca, tymczasem syn Hansa Franka (gubernatora Polski) otwarcie przyznaje się do nienawiści wobec rodziców-nazistów.

Tej różnorodności towarzyszy jeden punkt wspólny: chłodne, pozbawione uczuć wychowanie. Być może jest to dyskretne pytanie o genezę nazizmu, ale Chanoch Ze’evi nie chce wyłącznie „grzebania w przeszłości”, dlatego kieruje wzrok widza na przyszłość (stąd np. ujęcia zabaw bohaterów z dziećmi). Jedną z ostatnich scen filmu jest spotkanie w domu wnuczki Goeringa (która przecież najmocniej ze wszystkich odcięła się od niechcianego dziedzictwa). Uczestnicy raczą się niemiecką kuchnią, śpiewają sławiące ich ojczyznę piosenki. To dość przewrotne zakończenie, bo pozostawia widza z ambiwalentnymi uczuciami. Czy pozwolimy Niemcom kultywować ich tradycję, czy może wraz z Niklasem Frankiem „nie ufamy już żadnemu z nich”?

Marcin Sarna

Dzieci Hitlera (Hitler’s Children), reż. Chanoch Ze’evi, Izrael/Niemcy 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz