poniedziałek, 12 marca 2012

Wielki aktor. Niewielkie filmy

Marek Kondrat to bezsprzecznie jeden z najwybitniejszych aktorów w historii polskiego kina. Jednak - jak większość cenionych artystów - ma w swoim dorobku filmy godne zapomnienia. 

„Trzeci” (reż. Jan Hryniak, 2004)

Dobrze zapowiadający się dramat psychologiczny, którego finał ujawnia dziury w scenariuszu i brak konsekwencji. Marek Kondrat wciela się w tajemniczego autostopowicza pobudzającego do życia pogrążone w marazmie małżeństwo.

„Superprodukacja” (reż. Julisz Machulski, 2002)

Produkcja twórcy kultowej „Seksmisji”. Bynajmniej nie super. Kpi z poziomu rodzimych produkcji, sama go niestety nie utrzymując. Marek Kondrat w jednej z ról epizodycznych, które wypadają w obrazie znacznie lepiej niż pierwszoplanowe.

„Ogniem i mieczem” (reż. Jerzy Hoffman, 1999)

Najsłabsza część przeniesionej na duży ekran trylogii Henryka Sienkiewicza. Zamiast zapowiadanego rozmachu, w oczy rzucają się techniczne niedoróbki i niepotrzebne zmiany w fabule powieści. Marek Kondrat jako król Jan II Kazimierz.

„Operacja Samum” (reż. Władysław Pasikowski, 1999)

Wpadka reżysera „Psów” i polskiego speca od sensacji. Kolejny argument za tym, że ten gatunek filmowy powinniśmy zostawić Amerykanom. Marek Kondrat to emerytowany agent wywiadu, który wyrusza do Iraku w poszukiwaniu syna.

Jerzy Wasowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz