Pomarańczowe
szaleństwo iPhone’a
Film wykonany kamerą iPhone’a to kino, które bawi się formą.
Nie sili się na górnolotne frazesy i głębokie przemyślenia. Wywołuje czysty
śmiech i niepoprawną przyjemność, a zrobione za małe pieniądze w niczym nie
jest gorsze od wysokobudżetowych produkcji. Bo „Tangerine” opiera się na
fenomenalnym scenariuszu, dzięki czemu nie potrzebuje setek efektów specjalnych
i wielkich hollywoodzkich nazwisk, aby na dobre zagościć w sercu widza. Sean
Baker pokazuje, czym jest sztuka rozśmieszania i chwilowej zadumy.
fot. materiały prasowe |
Reżyser zna tajemny przepis na sukces – barwne postaci,
emocjonalne zawirowania i porywające tempo. Dobrze zmieszane składniki dają opowieść o przyjaźni,
marzeniach i miłości. Brzmi banalnie, ale u Bakera nic nie jest przewidywalne. Sin - Dee
Rellę (Kiki Kitana Rodriguez) i Alexandrę (Mya Taylor) poznajemy w wigilijny
poranek, kiedy w Dunat Time świętują opuszczenie więzienia przez jedną z nich.
Niby zwykłe kobiece ploteczki, ale stają się momentem przełomowym, kiedy na jaw
wychodzi zdrada. Chester (James Ransome), chłopak i sutener Sin - Dee, spędził nie
jedną noc z prawdziwą dziewczyną, taką z piersiami i waginą. To wywołuje jeszcze większe oburzenie, gdyż obie przyjaciółki są
transseksualne.
Złość, rozczarowanie i chęć zemsty napędzają Sin - Dee do
szaleńczego poszukiwania pary kochanków w upalnym, świątecznym L.A. Każdemu jej
krokowi towarzyszy fenomenalnie dobrana muzyka i nieprzerwany potok słów. Alexandra
zawsze jest o kilka kroków za nią i staje się wyważonym przewodnikiem po brudnych ulicach Miasta Aniołów, gdzie
przechadzają się transseksualne prostytutki, a imigranci ledwie wiążą koniec z
końcem. Nie znajdziemy tutaj glamouru z pierwszych stron gazet, ale
rozczarowanie i walkę o przetrwanie.
fot. materiały prasowe |
Małgorzata Czop
"Tangerine" reż. Sean Baker, USA 2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz