piątek, 19 października 2012

28. WFF: „Martwy i szczęśliwy” („The Dead Man and Being Happy”), reż. Javier Rebollo

Istnieje lekarstwo na wszystko poza śmiercią

„Martwy i szczęśliwy” to historia mężczyzny, który przez większość życia zadawał śmierć, przed którą ostatecznie przyszło mu uciekać. Główny bohater wyrusza w podróż, o której końcu stara się nie myśleć, paradoksalnie nieustannie ku niemu podążając. Film łączy w sobie cechy dramatu, westernu i kryminału, wpisując się jednocześnie w nurt kina drogi. Argentyńskie krajobrazy, które podziwiamy głównie z okien samochodu, zyskują surrealistyczny wymiar, podobnie jak przedstawione wydarzenia, które mogą być jedynie wytworem dręczonego narkotycznymi wizjami umysłu.

Santos (José Sacristán) to nieuleczalnie chory 75-letni płatny zabójca, który opuszcza szpital, aby wykonać swoje ostatnie zlecenie. Pomimo tego, iż jego ofiara uchodzi z życiem, bohater odbiera zapłatę i postanawia wyruszyć w ostatnią podróż swoim starym, zasłużonym samochodem, zwanym Camborio. Zaopatruje się uprzednio w zapas morfiny, łagodzącej ból i pozwalającej przetrwać ciężkie chwile. Na stacji benzynowej podstępem dołącza do niego Érika (Roxana Blanco), która wzbudza litość kierowcy udając kalekę. Bohaterowie przemierzają wspólnie długą drogę donikąd, odwiedzając różne, mniej lub bardziej malownicze, regiony kraju i powoli nawiązując bliską, intymną więź. Santosa nieustannie dręczy myśl o tym, że nie potrafi przypomnieć sobie nazwiska pierwszego człowieka, którego zabił (chociaż w myślach wymienia setki innych). Prześladuje go także ostatni zleceniodawca, którego wizerunek często podsuwa mu wyobraźnia. Érika natomiast zwierza się mężczyźnie ze swojej miłosnej tragedii z przeszłości, podejmując próbę konfrontacji z własną rodziną.

Hiszpański reżyser Javier Rebollo pokazuje, jak wielkie znaczenie w filmie ma narracja. Cała historia zbudowana jest w oparciu o relacje głosów spoza kadru, które pełnią rozmaite funkcje – od dostarczania bezstronnego komentarza, poprzez wyrażanie myśli bohaterów, kończąc na subiektywnej ocenie sytuacji. Narrator wyprzedza wydarzenia, które rozgrywają się na ekranie, niekiedy wprowadzając widzów w błąd. Początkowo historię opowiada kobieta, jednak w połowie filmu pojawia się głos męski, który od tego momentu przeplata się z damskim, niekiedy walcząc o uwagę widza bądź podając sprzeczną wersję wypadków. Różne modyfikacje pojawiają się także na poziomie tła dźwiękowego, które w jednym ujęciu jest wyraźnie słyszalne, by w następnym całkowicie zaniknąć. Przekonujemy się o tym, iż nie zawsze należy wierzyć w to, co widzimy lub słyszymy – albo w to, w co każe nam wierzyć sam reżyser.

Za pomocą przekazu ustnego Rebollo buduje wiecznie żywy mit Santosa – wielkiego bandyty, którego śmierć na zawsze pozostanie dla nas tajemnicą. Film ma otwarte zakończenie, nie spełniając do końca naszych oczekiwań i prowokując do własnej interpretacji wydarzeń. Pewnym jest jedynie to, iż nieustanne podążanie do przodu pozwala bohaterom zapomnieć o problemach, podczas gdy każdy postój oznacza cierpienie i wewnętrzną mękę. To niezwykle trafna metafora współczesnego życia, jednak czy środki użyte do jej wyrażenia okazały się odpowiednie? Podążając za sugestią samego reżysera, nie polecam oglądania tego filmu osobom, które myślą zbyt trzeźwo.

Agnieszka Cieślak

(THE DEAD MAN AND BEING HAPPY) DRAMAT. ARGENTYNA, FRANCJA, HISZPANIA 2012. Reżyseria: Javier Rebollo. Wystąpili: José Sacristan, Roxana Blanco. Czas: 94’

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz