niedziela, 20 października 2013

29. WFF: Wywiad z obsadą filmu "Betonowa noc"

Rodzina zamknięta w skorupie
Rozmowa z Anneli Karppinen, Johannesem Brotherusem i Jari Virmanem – gwiazdami filmu „Betonowa noc”.

Ekipa filmu "Betonowa noc", od lewej: Jari Virman (Ilkka), Anneli Kappinen (matka), tłumaczka, Pirjo Honkasalo (reżyserka), Johannes Brotherus (Simo) - fot. Gabriel Goldberg

Film „Betonowa noc” stanowi w pewnym stopniu portret rodziny, matki i dwóch synów. Relacje między nimi są szczególne. Matka traktowana jest raczej, jak siostra. Starszy brat, Ilkka, wydaje się dla młodszego kimś w rodzaju ojca. Jak wy to postrzegacie?
Anneli Karppinen: W tej rodzinie nie ma mężczyzny, ojca. Matka wychowuje dwóch synów. Pracuje pewnie jako sprzątaczka, nie ma więc dużo pieniędzy. Ilkka jest drobnym przestępcą. Myślę, że to dość normalna sytuacja we współczesnej Finlandii – rozbita rodzina, samotna matka.
Johannes Brotherus: Ich życie jako rodziny jest trochę pokręcone. Główny bohater, Simo, uwielbia swojego starszego brata, ale z drugiej strony musi się nim zajmować, jak dzieckiem.
Jari Virman: Dla Simo jest to za duży ciężar, chłopak ma zaledwie 14 lat.

Tym niemniej Ilkka próbuje zajmować się Simo na swój sposób.
J.B.: Ilkka właściwie nie jest złym facetem, ale uważa, że nie powinien pokazywać po sobie dobrych uczuć.

Matka również skrywa swoje prawdziwe emocje.
A.K.: Matka jest straszną kobietą. W jednej ze scen mówi do Simo: „Nie myśl, nie powinieneś tak dużo myśleć”. Próbuje jakoś utrzymać się w jednym kawałku, dlatego wydaje się twarda, zimna. Pirjo [Honkasalo – reżyserka filmu, jb] powiedziała mi nawet: „Nie będziesz płakać w tym filmie, ponieważ twoja postać ma twardą skorupę. Skrywa emocje, żeby się nie załamać”.
J.V.: Coś musiało się zdarzyć w jej życiu, że zachowuje się w ten sposób, mówi takie rzeczy. Coś, co bardzo mocno na nią wpłynęło.
A.K.: To niemal zbrodnia, gdy matka nie dba o swoje dziecko. Oglądałam „Betonową noc” z moim jedenastoletnim synem. Chciałam, żeby to zobaczył ze mną, bezpiecznie. Po seansie zapytał mnie: „Po co ten film został w ogóle nakręcony?” Ja myślę, że stanowi dobry przykład, co może się stać, kiedy rodzice nie dbają o swoje dzieci, nie biorą za nie odpowiedzialności, nie słuchają ich.

Wydajesz się nie lubić swojej postaci.
A.K.: Rozumiem ją, ale ja inaczej wychowuję moje dziecko (śmiech). Chociaż pewnie w swojej sytuacji, nie potrafi zrobić nic lepiej. Próbuje tylko odnaleźć w życiu, małe, szczęśliwe drobiazgi.

Synowie zwracają się do matki, używając czasem wulgarnych słów.
A.K.: Te słowa mogą znaczyć różne rzeczy. Przekleństw używa się też przecież w pozytywnym kontekście. Synowie nie używają ich, aby obrazić matkę. Ważne są też gesty, szturchnięcia, klapsy.
J.V.: Ale oczywiście sposób, w jaki ze sobą rozmawiają jest typowy dla ich statusu społecznego. To, jakiego języka używasz, zwracając się do swojej matki, coś o tobie mówi.

Jari Virman i Johannes Brotherus - kadr z filmu

Simo próbuje się jakoś uniezależnić się od swojej rodziny. To naturalne dla nastolatków – chcą się wyrwać z domu, ale z drugiej strony nie mają pomysłu na swoje życie.
J.B.: Simo nie ma żadnej wizji swojej przyszłości. Dlatego tak łatwo nim manipulować.
J.V.: W jednej ze scen Simo jedzie metrem i widzi różne sytuacje. Jeden mężczyzna sika pod siebie, inny kradnie i to się wydaje normalne. Natomiast w domu, kiedy Simo słyszy muzykę przez otwarte okno, zasłuchuje się w niej. Simo jest właśnie, jak to otwarte okno, ludzie mogą mu włożyć do głowy, co chcą. Ilkka mówi potem, że nie ma nic złego w uderzeniu kobiety i Simo to przyjmuje. Umysł czternastolatka jest bardzo delikatny.

W jednej ze scen Simo jedzie na diabelskim młynie. Wyobraża sobie, że stwarza bombę i rzuca ją na ziemię. Wydało mi się to bardzo prawdziwe. Czternastolatek marzy o super-mocach, które służą również do zniszczenia czegoś. Na gruzach można potem zbudować dla siebie nowy świat.
J.V.: To ważny motyw, ponieważ w tym świecie nikt niczego nie tworzy. Oczywiście jest tam jeszcze postać sąsiada Simo, który opowiada o miłości i tego rodzaju sprawach, ale to raczej zabawne. Oni wszyscy są bowiem konsumentami, sami nic nie tworzą. To jest bardzo ważne, by coś robić, coś tworzyć.

Pirjo Honkasalo rozpoczęła pracę nad filmem 10 lat temu, po czym ją zarzuciła. Zdążyła jednak zaangażować Jariego do roli. Jak wyglądał twój powrót do „Betonowej nocy”?
J.V.: Pirjo na castingach włącza muzykę i po prostu każe aktorom jej słuchać. 10 lat temu na przesłuchaniu do roli Illki wszystko poszło doskonale. Potem Pirjo powiedziała mi: „Masz tę rolę. Kiedykolwiek miałoby się to stać, zagrasz Illkę”. Ucieszyłem się, bo czułem, że jest to rola właśnie dla mnie.

Jak zmienił się sposób, w jaki postrzegasz Illkę?
J.V.: Dziś mam lepszą perspektywę do zagrania tej postaci. Trochę dojrzałem, widziałem w życiu różne rzeczy. Jestem może trochę lepszym aktorem. Lepiej wiem, jak właściwie zagrać relacje między Ilkką, a Simo. Przed rozpoczęciem zdjęć, w wakacje, spędziłem trochę czasu z Johannesem. Obiecałem Pirjo i obiecałem też sobie, że zagram tę rolę, dopiero gdy lepiej się poznamy.
J.B.: Musieliśmy się naprawdę dobrze poznać, żeby zrobić ten film.
J.V.: Na potrzeby filmu zrobiłem coś, o czym nie powiedziałem Pirjo – współpracowałem z terapeutą. Pewnego dnia na planie mieliśmy ćwiczyć jeden z ważnych monologów, a ja wcześniej przez kilka godzin przepracowywałem go właśnie z nim. Potem w studiu po ledwie paru minutach próby, Pirjo powiedziała: „Jest dobrze, nie musimy tego ćwiczyć”. Ona bardzo ufa aktorom, że będą sami pracować nad rolą.

Jari Virman - fot. Gabriel Goldberg

Jak wyglądała praca na planie?
A.K.: Panowała dość dziwna atmosfera, ponieważ zdawało się, że mieszamy rzeczywistość i fikcję. W ogóle nie czułam, że gram. Z drugiej strony wszystko próbowaliśmy wiele razy, w tym filmie nie ma improwizacji.
J.V.: Operator i mistrz oświetlenia mieli masę roboty. Planowali każdą scenę bardzo starannie. Kiedy przychodziliśmy na plan, wszystko było gotowe, świetnie zaplanowane. Ostatnią scenę filmu kręciliśmy drugiego dnia. Jako aktor miałem co do tego wątpliwości, ale wszystko okazało się w porządku.

W filmie bardzo brzydkie miejsca wyglądają cudownie.
J.B.: Pirjo robi to bardzo często, sprawia, że brzydkie rzeczy wyglądają pięknie. Nie mam pojęcia, jak to robi, ale to niesamowite.

Jak podoba wam się na festiwalu? Jakie wrażenie zrobiła na was Polska?
J.B..: Czuję się tu znakomicie, poznałem wiele ciekawych osób, reżyserów, aktorów. Ludzie tutaj są bardzo mili, ale też bezpośredni. Szybko przechodzicie do rzeczy.
A.K.: Tak, nie prowadzicie za bardzo „rozmówek o pogodzie”.
J.V.: Trochę bardziej w amerykańskim niż europejskim stylu.
A.K.: Czuję się w Polsce, jak w domu. Mam wrażenie, że w poprzednim życiu, dziesiątki lat temu, byłam Polką. Naprawdę.

Jan Bliźniak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz