Pecunia non olet
Skandynawowie mają smykałkę do
dobrych kryminałów i czarnych komedii – i po raz kolejny udowadniają, że
fantazji w rozbryzgiwaniu mózgów na ścianach może im pozazdrościć sama wielka
Ameryka. „Jackpot” to może nie arcydzieło światowego kina, ale intrygująca (i
bardzo czarna) komedia kryminalna – na pewno tak. Dla wielbicieli gatunku
absolutne must-see – nie poczujecie się zawiedzeni.
Osiem trupów
w lokalnym sex shopie – oto nie lada gratka dla policjanta owładniętego misją
skutecznego gliny. Erotyczne gadżety obryzgane krwią i ludzkimi tkankami – a spod bujnokształtnej striptizerki
(zmartwych)wstaje jedna z „ofiar” zajścia – Oskar, główny bohater zdarzeń, dumnie
dzierżący w ręku strzelbę. Schwytany po chwili, na posterunku opowie jedną z
najbardziej nieprawdopodobnych historii, jakie słyszał wielki ekran – i choć
będzie to opowieść wbrew zasadom logiki, na nic zdadzą się kilkukrotne próby
obalenia zeznań – bo te potwierdzą tylko kuriozalny bieg zdarzeń. Kto mówi
prawdę, kto jest winien, kto ma rację i, co najważniejsze: kto ma pieniądze?
Wszystko
rozbija się bowiem nie o porachunki narkotykowych gangów, handel żywym towarem
czy nielegalny przemyt broni, ale o prawomocną wygraną w zakładach sportowych,
którą to czterech kolegów lojalnie (oczywiście w sytuacji wygranej) obiecuje
między siebie podzielić. Los chce, że szczęście uśmiecha się do Oskara (Kyrre
Hellum) – ale kiedy za wspólników ma się recydywistów, nic nie jest tak proste,
jak by się mogło wydawać… W obliczu wygranej na jaw wyjdą długo tłumione
skłonności, pretensje i emocje, które sprawią, że pula przypadająca „na głowę”
wciąż będzie rosła: kiedy bowiem zbyt trudno podzielić 1 739 361
koron na cztery, może lepiej zmniejszyć dzielnik do trzech… do dwóch… lub wcale
nie dzielić.
„Jackpot” to
jeden z tych filmów, który nie jest brawurowy formalnie, ale zaskakuje treścią
– bo choć początkowo obraz nie zachwyca, a żarty są raczej ciężkie i bardziej
przerażające niż zabawne (koleś z wąsem i gwoździarką jest sensacyjnym
debiutantem w moim katalogu psychopatów-rodem-z-horroru), to im bliżej finału,
tym ciekawiej się robi. Owszem, znajdziemy kilka przekolorowanych scen (jak
choćby sama strzelanina w Pink Heaven), ale doszukamy się też kilku perełek – poszukiwanie
zaginionej głowy, kontrola celna czy też scena cmentarna to czarny humor w
najlepszym wydaniu. Choćby dla tych kilku skeczy – i sarkastycznego policjanta
z niedowierzaniem wypisanym na twarzy wielkimi literami WTF, warto postawić na
ten film. Wygrana gwarantowana – upewnij się tylko, że wytrzymasz rozgrywkę.
Patrycja
Calińska
Jackpot (Arme Riddere), reż.
Magnus Martens , Norwegia 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz