środa, 15 lutego 2012

„Człowiek na krawędzi”, reż. Asger Leth


Gra o życie

Nick Cassidy (Sam Worthington) został skazany na dwadzieścia pięć lat więzienia. Nie wiemy, jakiego czynu się dopuścił. Domyślamy się jednak, że został wrobiony. W pierwszych scenach obrazu Asgera Letha („Miasto słońca”) obserwujemy jak wchodzi do hotelu Roosevelt w Nowym Jorku. Udaje się do pokoju, gdzie zjada wykwintny posiłek. Starannie wyciera odciski palców, a następnie wychodzi przez okno na gzyms budynku. Linearnie prowadzoną fabułę przerywa nagle retrospekcja. Gdy powracamy do Nicka, na ulicy zebrał się już tłum gapiów żądnych krwi. Zostały także wdrożone odpowiednie procedury – zamknięto najbliższe przecznicę, przyjechała policja...

Do potencjalnego samobójcy udaje się funkcjonariusz Jack Dougherty (Edward Burns). Nick chce jednak rozmawiać tylko z jedną osobą – Lydią Mercer (Elizabeth Banks) – negocjatorką, której nie udało się ostatnio powstrzymać policjanta przed skokiem z brooklyńskiego mostu. Co on knuje? Wkrótce na ekranie pojawia się też David Englander (Ed Harris), właściciel ekskluzywnych nieruchomości oraz sklepu jubilerskiego. Oj, źle mu z oczu patrzy. Nasuwa się zatem pytanie - jaką rolę Englander w tym wszystkim odegra?



Widz na szczęście szybko się tego nie dowie, ponieważ reżyser Asger Leth wyjawia kolejne elementy układanki bez pośpiechu. Po pierwszych kilkudziesięciu minutach projekcji wciąż pozostaje wiele niewiadomych. Oczywiście jest to zasługa dobrego scenariusza autorstwa Pabla F. Fenjvesa. Jak to jednak często bywa w kinie amerykańskim – twórców w pewnym momencie ponosi wyobraźnia. Przemyślana i konsekwentnie prowadzona fabuła najwyraźniej im nie wystarcza. W holywoodzkiej superprodukcji musi pojawić się przecież choć jedna spektakularna, a zarazem niezbyt realistyczna scena. W „Człowieku na krawędzi” doliczyłem się co najmniej dwóch, z finałową na czele. W tym wypadku jednak dziecinna chęć popisania się za wszelką cenę efektami specjalnymi nie rzutuje znacząco na odbiór całości. Film ogląda się bowiem wyśmienicie.

JERZY WASOWSKI

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz