piątek, 24 sierpnia 2012

Międzynarodowy Festiwal Filmu i Muzyki TRANSATLANTYK 2012


Poznań – jest się czym chwalić!


Niekwestionowany sukces pierwszej edycji festiwalu Transatlantyk sprawił, że znawcy oraz miłośnicy filmu i muzyki kilkanaście dni temu już po raz drugi mieli okazję uczestniczyć w tym niezwykle inspirującym i kształcącym przedsięwzięciu. Między 15 a 22 sierpnia ponad 40 tysięcy widzów odwiedziło poznańskie sale kinowe, w których można było spotkać znakomitych gości z Polski i zagranicy z zaangażowaniem dyskutujących na tematy związane z szeroko pojętą kulturą i sztuką. Warto zadać sobie pytanie, co zadecydowało o tym, że tak ambitna i kosztowna inicjatywa, która powstała w czasach kryzysu spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem po obu stronach Atlantyku?


Ceniony kompozytor muzyki filmowej Jan A.P. Kaczmarek, pomysłodawca i dyrektor artystyczny wydarzenia, wielokrotnie podkreślał, iż Transatlantyk to festiwal idei działający na poziomie „glokalnym” – łączącym tożsamość środowiska lokalnego z globalnym kontekstem i aspiracjami. Za pomocą dwóch potężnych mediów posługujących się uniwersalnym językiem emocji, stara się prowokować do refleksji na tematy społeczne, polityczne i kulturowe. Pogłębia świadomość zmian zachodzących we współczesnym świecie i pomaga zrozumieć aktualne problemy, dostarczając przy tym widzom dużej dawki pozytywnej energii i optymizmu. Nie tylko samo obcowanie z filmami, ale także możliwość spotkania z osobami posiadającymi ogromną wiedzę i doświadczenie w dziedzinie kinematografii sprawiają, że festiwal cieszy się tak dużym powodzeniem. Transatlantyk tworzy platformę komunikacji dla ludzi z branży filmowej, zapewniając jednocześnie rozrywkę amatorom i pasjonatom kina.  


W ciągu siedmiu dni festiwalu mieliśmy okazję obejrzeć 170 filmów zgrupowanych w 18 sekcjach tematycznych. Wśród nich znalazło się aż 70 polskich premier, obrazy nagrodzone na festiwalach w Cannes, Berlinie, Wenecji, Amsterdamie i Sundance, a także pięć filmów, które ubiegało się o statuetkę Oscara w kategorii dzieł nieanglojęzycznych za rok 2011. Problematyka dzieł była niezwykle zróżnicowana, od obrazów poświęconych zagadnieniom politycznym, związanym z mechanizmami rządzącymi Wall Street czy zmianami wywołanymi przez Wiosnę Arabską, po niskobudżetowe produkcje kina lat 50., czy też filmy rowerowe, stworzone przez pasjonatów dwukołowych środków transportu. Nagrodę publiczności zdobył nagrodzony na festiwalu w Sundance film dokumentalny Eugene’a Jareckiego The House I Live In, opowiadający o konsekwencjach wojen narkotykowych w Ameryce Północnej.



Organizatorzy kontynuowali w tym roku tradycję Kina Kulinarnego, w subtelny sposób łączącego kulturę jedzenia ze sztuką filmową. Smakowite kolacje serwowane przez Krzysztofa Rabka, szefa kuchni poznańskiej Hugo Restaurant, inspirowane wyświetlanymi uprzednio filmami, stanowiły idealną oprawę artystycznych dyskusji pomiędzy twórcami sztuki filmowej, muzycznej oraz kulinarnej. Za tę przyjemność trzeba było jednak słono zapłacić. Natomiast Ci, którzy na czas dokonali rezerwacji, mieli możliwość darmowego uczestnictwa w seansach jedynego w swoim rodzaju kina plenerowego. Po raz pierwszy mieliśmy okazję wybrać się do tzw. kina łóżkowego – na widzów spragnionych nowych doznań czekało 50 królewskich łóż z baldachimami, z których każde posiadało własny projektor. Oglądając jednocześnie ten sam film, każdy mógł komfortowo „ułożyć się” w swojej prywatnej przestrzeni kinowej. Trzeba przyznać, że było to bardzo przyjemne doświadczenie, zwłaszcza jeżeli wybrane dzieło przypadło nam do gustu. W moim przypadku był to Fix, oryginalny obraz tajlandzkiego reżysera Tao Ruspoli, w którym jedną z głównych ról zagrała Olivia Wilde („Trzynastka” z serialu Dr House).

Liczba oraz różnorodność prezentowanych dzieł były tak imponujące, że z trudem można było ustalić własny grafik festiwalowy. Umiejętność bycia w kilku miejscach naraz okazałaby się w tym przypadku niesamowicie pomocna –  biorąc oczywiście pod uwagę fakt, że seanse filmowe stanowiły jedynie kroplę w morzu innych atrakcji. Poza przedstawieniami teatralnymi, licznymi koncertami czy panelami dyskusyjnymi, widzowie mieli do wyboru cały wachlarz warsztatów, dotykających zarówno kwestii technicznych, jak i zagadnień natury artystycznej. Pojawiły się zajęcia przeznaczone dla producentów, reżyserów, operatorów, scenografów, aktorów czy grafików komputerowych. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Bardzo interesujące spotkania poprowadzili przedstawiciele Alvernia Studios, zdradzając publiczności tajniki nowoczesnych systemów nagrywania ruchu –  motion capture oraz motion control, kończąc swoje wykłady demonstracją ich działania na żywo.

Dla miłośników muzyki filmowej nie zabrakło oczywiście szeregu spotkań poświęconych tworzeniu na potrzeby filmu, podejmujących takie kwestie jak wykształcenie kompozytorów, pozycja zawodowa muzyków w Hollywood, przebieg współpracy z reżyserami, techniki i style komponowania czy prawa autorskie. Wśród prowadzących na uwagę zasługują: Richard Bellis, nagrodzony statuetką Emmy kompozytor muzyki filmowej, wykładowca Uniwersytetu Kalifornijskiego oraz dyrektor Amerykańskiego Stowarzyszenia Kompozytorów, Autorów i Wydawców (ASCAP); Peter Golub, kompozytor i pianista, dyrektor muzyczny Instytutu Sundance; Rolfe Kent, pochodzący z Wielkiej Brytanii twórca muzyki do filmów takich jak W chmurach oraz Człowiek, który gapił się na kozy, autor motywu przewodniego serialu Dexter; wreszcie Mark Isham – gwiazda tegorocznej edycji Transatlantyku, autor muzyki do ponad 50 filmów, w tym Wojownika, Miasta gniewu, Czarnej Dalii czy Rzeki życia. Kompozytor chętnie sięgający po elektronikę, jazz, muzykę etniczną, a nawet hip-hop, subtelnie wplatający swoje utwory w nasyconą emocjami sieć zależności wizualno-dźwiękowych. Jego talent można było docenić w trakcie specjalnego koncertu w wykonaniu Orkiestry Kameralnej l’Autunno pod batutą Adama Banaszaka, podczas którego zaprezentowano wybrane pozycje z repertuaru filmowego twórcy.


Ostatnią wartą odnotowania atrakcją były dwa konkursy o oryginalnej formule – Film Music Competition oraz Instant Composition Contest. Pierwszy z nich polegał na skomponowaniu muzyki do dwóch krótkich obrazów (fragmentu filmu fabularnego i animacji), których tytuły zostały ujawnione przed rozpoczęciem festiwalu. Drugi natomiast wymagał od uczestników improwizacji na żywo do materiału filmowego, z którym zapoznali się tuż przed wyjściem na scenę. Zmagania młodych pianistów z całego świata można było oglądać w sali Teatru Wielkiego razem z jury, w skład którego wchodzili znawcy z branży filmowo-muzycznej z Europy i Stanów Zjednoczonych. Było o co walczyć, gdyż na laureatów czekały nagrody o łącznej wartości 70 tysięcy dolarów. Niewykluczone, że dla zdobywców pierwszego miejsca w każdej z konkurencji – Szweda Daniela Beijboma oraz Polaka Jacka Szwaja – wygrana stanie się początkiem obiecującej kariery. A jeżeli mowa o sławie i nagrodach, najważniejszą z nich – Glocal Hero Award 2012 – zostali uhonorowani przez organizatorów festiwalu Elżbieta oraz Krzysztof Pendereccy. Podczas Gali Zamknięcia przyjęli oni statuetkę z rąk Kaczmarka, który złożył hołd twórczym dokonaniom małżeńskiej pary, doceniając ich wkład w promowanie kultury zarówno na poziomie lokalnym, jak i globalnym.


Można powiedzieć, że Transatlantyk z impetem wypłynął na szerokie wody. To wyjątkowy festiwal pretendujący do uzyskania światowego formatu, o czym świadczą nie tylko jego pomyślne początki, ale także niesłabnąca chęć rozwoju i otwartość na nowoczesne rozwiązania. Jeśli chodzi o kwestie organizacyjne, ciężko przedstawić jakiekolwiek zarzuty. Miejmy nadzieję, że jego losy nadal będą toczyć się w dobrym kierunku, a my doczekamy się nie tylko drugiej, ale i dwudziestej drugiej edycji – zgodnie z życzeniem entuzjastycznie patrzącego w przyszłość Jana A.P. Kaczmarka.

Agnieszka Cieślak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz