Nic nowego
Jak wygląda stereotypowy
obraz filmu latynoamerykańskiego? Głównym bohaterem jest
mężczyzna, z reguły przystojny, twardy, nawet bezwzględny.
Porusza się po nieprzyjemnej, biednej okolicy, gdzie na każdym
kroku czają się brutalni obwiesie. Raz na jakiś czas wybucha
fontanna krwi. Brutalność stanowi niezbędne uzupełnienie,
niekoniecznie kryminalnej intrygi. Dodajmy do tego zamiłowanie do
mrocznych zdjęć i w efekcie otrzymujemy „Raj dla potępionych”
– czystą egzemplifikację stereotypu.
Marcial pracuje jako
nocny stróż w opuszczonym magazynie, ale to tylko przykrywka.
Naprawdę jest płatnym zabójcą i wkrótce wykonuje kolejne
zlecenie. Kłopot w tym, że w mieszkaniu ofiary, niejakiego Victora,
odnajduje jego pogrążonego w demencji ojca. Z tajemniczych względów
postanawia się starcem zająć. Nawiązuje też romans z pewną
sprzątaczką, matką małej dziewczynki. W ten sposób powstaje dość
szczególna rodzina, w której więzi opierają się na bardzo
wątpliwych podstawach.
Rdzeniem filmu są
relacje Marciala ze starszym mężczyzną, cierpiącym na zaniki
pamięci, momentami niezrównoważonym. Należy pochwalić reżysera
za delikatne poprowadzenie tego dość ryzykownego wątku. Inna
sprawa, że jego rozwój jest całkowicie przewidywalny, podobnie
zresztą, jak pozostałych. Zakończenie, podane nieco zbyt
pospiesznie, nie budzi żadnego zaskoczenia. Trudno więc oglądać
„Raj dla potępionych” z zainteresowaniem, zbyt dużo tu klisz,
fabularnych oczywistości.
Broni się ukazanie
relacji między bohaterami. Duża w tym zasługa aktorów,
szczególnie Alejandro Urdapillety, który wciela się w postać ojca
Victora. Portretuje swojego bohatera z szacunkiem i wrażliwością,
pozwala tez sobie na pewne dwuznaczności. W niektórych scenach
trudno się domyślić, czy stary mężczyzna pogrążony jest
właśnie w chorobie, czy też w przebłyskach świadomości wszystko
rozumie, skrzętnie to jednak ukrywa. Marcial w interpretacji
Joaquina Furriela to bohater w stylu westernowych wcieleń Clinta
Eastwooda – twardy, tajemniczy, milczący. W zaledwie paru chwilach
pozwala sobie na większą ekspresyjność. Jego kamienna twarz
potrafi być przy tym bardzo sugestywna.
Nawet jednak te niezłe
kreacje aktorskie wtłoczone są w pewną schematyczność. Problem
leży już pewnie na poziomie scenariusza, ale i sposób opowiadania
nie wnosi nic nowego. Ładne, ciemno-złotawe zdjęcia są
eleganckie, acz pozbawione polotu, muzykę dobrano dość
mechanicznie. Nic się tutaj nie wybija, nie zwraca szczególnej
uwagi. „Raj dla potępionych” jest po prostu średniakiem,
porządnym, acz zachowawczym i typowym dziełem.
Być może kogoś jednak
urzeknie jego mroczna, przesiąknięta tajemnicą atmosfera oraz
czułość w portretowaniu międzyludzkich relacji. Ostatecznie rzecz
ogląda się bezboleśnie, chociaż trudno wskazać jakiekolwiek
powody, by zobaczyć akurat ten film w zalewie innych, ciekawszych,
nawet jeśli nieco gorzej wykonanych, propozycji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz