piątek, 18 października 2013

29. WFF: "Raj dla potępionych" ("Un paraíso para los malditos"), reż. Alejandro Montiel

Nic nowego

Jak wygląda stereotypowy obraz filmu latynoamerykańskiego? Głównym bohaterem jest mężczyzna, z reguły przystojny, twardy, nawet bezwzględny. Porusza się po nieprzyjemnej, biednej okolicy, gdzie na każdym kroku czają się brutalni obwiesie. Raz na jakiś czas wybucha fontanna krwi. Brutalność stanowi niezbędne uzupełnienie, niekoniecznie kryminalnej intrygi. Dodajmy do tego zamiłowanie do mrocznych zdjęć i w efekcie otrzymujemy „Raj dla potępionych” – czystą egzemplifikację stereotypu.

Marcial pracuje jako nocny stróż w opuszczonym magazynie, ale to tylko przykrywka. Naprawdę jest płatnym zabójcą i wkrótce wykonuje kolejne zlecenie. Kłopot w tym, że w mieszkaniu ofiary, niejakiego Victora, odnajduje jego pogrążonego w demencji ojca. Z tajemniczych względów postanawia się starcem zająć. Nawiązuje też romans z pewną sprzątaczką, matką małej dziewczynki. W ten sposób powstaje dość szczególna rodzina, w której więzi opierają się na bardzo wątpliwych podstawach.


Rdzeniem filmu są relacje Marciala ze starszym mężczyzną, cierpiącym na zaniki pamięci, momentami niezrównoważonym. Należy pochwalić reżysera za delikatne poprowadzenie tego dość ryzykownego wątku. Inna sprawa, że jego rozwój jest całkowicie przewidywalny, podobnie zresztą, jak pozostałych. Zakończenie, podane nieco zbyt pospiesznie, nie budzi żadnego zaskoczenia. Trudno więc oglądać „Raj dla potępionych” z zainteresowaniem, zbyt dużo tu klisz, fabularnych oczywistości.

Broni się ukazanie relacji między bohaterami. Duża w tym zasługa aktorów, szczególnie Alejandro Urdapillety, który wciela się w postać ojca Victora. Portretuje swojego bohatera z szacunkiem i wrażliwością, pozwala tez sobie na pewne dwuznaczności. W niektórych scenach trudno się domyślić, czy stary mężczyzna pogrążony jest właśnie w chorobie, czy też w przebłyskach świadomości wszystko rozumie, skrzętnie to jednak ukrywa. Marcial w interpretacji Joaquina Furriela to bohater w stylu westernowych wcieleń Clinta Eastwooda – twardy, tajemniczy, milczący. W zaledwie paru chwilach pozwala sobie na większą ekspresyjność. Jego kamienna twarz potrafi być przy tym bardzo sugestywna.


Nawet jednak te niezłe kreacje aktorskie wtłoczone są w pewną schematyczność. Problem leży już pewnie na poziomie scenariusza, ale i sposób opowiadania nie wnosi nic nowego. Ładne, ciemno-złotawe zdjęcia są eleganckie, acz pozbawione polotu, muzykę dobrano dość mechanicznie. Nic się tutaj nie wybija, nie zwraca szczególnej uwagi. „Raj dla potępionych” jest po prostu średniakiem, porządnym, acz zachowawczym i typowym dziełem.

Być może kogoś jednak urzeknie jego mroczna, przesiąknięta tajemnicą atmosfera oraz czułość w portretowaniu międzyludzkich relacji. Ostatecznie rzecz ogląda się bezboleśnie, chociaż trudno wskazać jakiekolwiek powody, by zobaczyć akurat ten film w zalewie innych, ciekawszych, nawet jeśli nieco gorzej wykonanych, propozycji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz