Ponieważ do końca festiwalu zostało już tylko kilka dni,
nasza krytyczna reprezentacja na tegorocznym WFF postanowiła przyznać swoje plusy
i minusy (dla najlepszych i najgorszych filmów). Mamy nadzieję, że nasze
podpowiedzi pomogą niektórym ułożyć harmonogram projekcji na te ostatnie
festiwalowe dni.
fot. Rafal Nowak
Bartek:
Na
plus:
„Geograf przepił globus”
Przewrotna, znakomicie
zagrana tragikomedia na bardzo wysokim poziomie. Zakrapiany wódką wgląd w życie
rosyjskiej prowincji, a zarazem uniwersalna opowieść o przekraczaniu
międzypokoleniowych barier, dojrzałości i odpowiedzialności za podejmowane
decyzje. A wszystko okraszone dużą dawką humoru. Coś dla duszy, ale nie
przesadnie ciężkie. Pozycja obowiązkowa dla każdego.
„Omar”
Przejmująca opowieść o
trzech przyjaciołach z dwóch stron muru i jednej dziewczynie, która ich
podzieli, a zarazem o konflikcie izraelsko-palestyńskim. Współczesny dramat
zbudowany niczym antyczna tragedia, ważny głos na temat jednego z rejonów zapalnych
dzisiejszego świata, a przy okazji uniwersalna opowieść o sile przyjaźni,
honorze i wartościach. Katharsis gwarantowane.
Na minus:
„Pies”
Po mieście biega pies.
Nie za bardzo wiadomo po co i dlaczego. Nie za bardzo też wiadomo, czy to film
o dzisiejszym Iranie, o smutnym losie zwierząt czy jeszcze o czymś innym.
„Dzieło” ma jednak pewną magiczną właściwość – trwa 77 minut, a ciągnie się,
jakby miał dobrze ponad dwie godziny.
„Banklady”
Film na podstawie
historii Giseli Werler, pierwszej Niemki, która okradała banki – brzmi
ciekawie, prawda? Twórcy postanowili jednak zrobić film instruktażowy, jak
zepsuć dobrą historię. Wypełnili swoje dzieło kliszami, zrezygnowali z
zaskakujących zwrotów akcji i postawili na konwencję, która trąci sztucznością.
Ze smutkiem stwierdzam, że ciekawiej stoi się w kolejce w banku, niż ogląda
napady z udziałem Banklady.
Janek:
Na
plus:
„Zatrzymane
życie”
Klasyczna forma, nieoryginalna treść, ale urzeka
perfekcją wykonania. Udowadnia też, jak wielka siła wyrazu może się kryć w
najskromniejszych filmowych środkach.
„Betonowa
noc”
Oszałamiająco piękny, ale artystycznie dyskusyjny obraz
chłopaka na progu dojrzewania. Kino zdecydowanie nie dla wszystkich, ale
wybrańców może zachwycić bez reszty.
Na
minus:
„Bardzo
niespokojne lato”
Pretensjonalna i płytka próba uchwycenia procesu
tworzenia. Formalny eksperyment zamiast intrygować, denerwuje, a wnioski rażą
banalnością.
„Ulica
pułapka”
Może nie tyle porażka, co rozczarowanie. Obraz ukazujący
opresyjność chińskiego systemu nie tylko nie porusza, ale też niemiłosiernie
nudzi.
Łukasz:
Na
plus:
„Pragnienie”
Poruszająca do głębi i wciągająca zarazem historia
młodego weterana wojny w Czeczenii. Reżyser Dmitri Tiurin w swoim filmie ukazuje
trudy powrotu do normalności człowieka, dla którego cały świat zmienił się
bezpowrotnie. Kino najwyższych lotów i mój mocny faworyt do głównych laurów.
„Mandarynki”
Bawiąca do łez, a jednocześnie zmuszająca do refleksji
opowieść z konfliktem zbrojnym w Abchazji w tle. Twórcy filmu w ciekawy i dość
przewrotny sposób konfrontują przeciwstawne punkty widzenia i zadają pytanie o
sens wojny jako takiej.
Na minus:
„Heavy
Mental”
"Dzieło" Buttnego przysporzy
niewysłowionych cierpień i wywoła uśmiech politowania u każdego kto posiada
chociaż śladowe pojęcie o kinie. Drewniane aktorstwo odtwórcy głównej roli
Grzegorza Stosza, który wyglądem przypomina jednego z bohaterów "Star
Treka", i dialogi pod którymi nie podpisaliby się nawet twórcy
"Klanu". Film o niczym i
dla nikogo.
„AKP:
Job 27”
Nieudolna próba stworzenia współczesnego filmu niemego.
Razi sztucznością, sposobem wykonania i pretekstową, niewciągającą fabułą.
Marcin:
Na
plus:
„Prince Avalanche”
Mistrzostwo świata
jeśli chodzi o dialogi i surrealistyczny klimat. Film przepełniony nostalgią
(acz dyskretną!) za przełomem lat 80’ i 90’ – potrafi rozbawić mimo wyraźnie
umownego charakteru rzeczywistości przedstawionej. Ktoś powie, że
„hipsterskie”, a ja mówię, że dobre!
„Olbrzym-samolub”
Do tej pory byłem
przekonany, że takie obrazy robią przede wszystkim Polacy – mroczne, gęste i
nasycone lokalnością. Okazuje się, że angielskie dzielnice robotnicze to równie
wdzięczny temat na film o codziennym zmaganiu z nieprzyjaznym otoczeniem.
Świetne role dziecięce oraz brytyjski slang z szorstkim „fuck” jako
przerywnikiem.
Na minus:
„W ukryciu”
Dobrze, że powstaje
coraz więcej polskich filmów poruszających temat Holokaustu, jednak „W ukryciu”
robi to w sposób toporny, operując wyłącznie kliszami. Nie rozumiem, dlaczego
po sukcesie „W ciemności” Agnieszki Holland, Kidawa-Błoński zdecydował się na
schemat „Żyda pod podłogą”. Całości nie ratuje nawet wątek lesbijskiej miłości,
który ginie w morzu nijakości.
„Wielkie Złe Wilki”
Skąd tyle szumu wokół tego filmu? Podobno Tarantino
uznał „Wielkie…” za najlepszy obraz roku – mistrz komiksowego postmodernizmu ma
prawo do swoich drobnych fanaberii. Mnie nie bawią ani gagi na poziomie
„Strasznego filmu” ani gra z konwencją. To wszystko już było.
Damian:
Na
plus:
„Miłość
jest ślepa”
Najlepszy z dotychczas obejrzanych przeze mnie filmów na
tegorocznym festiwalu. Niezwykle dojrzała i chwytająca za serce historia z
sąsiedztwa. Warszawa ma nowego króla – Ilmara Raaga!
„Zanim
spadnie śnieg”
Co byście zrobili, gdyby honor Waszej rodziny zależał od tego czy
zabijecie własną siostrę?
Zachwycające wizualnie i fabularnie kino drogi opowiadające o dojrzewaniu, przyjaźni i sile wytrwałości.
Na
minus:
„Heavy
Mental”
Są filmy złe, bardzo złe, jest i „Heavy Mental”. Żarty nie są
żartami, a aktorzy rażą sztucznością. Szkoda pieniędzy na takie produkcje.
„Rona
& Nele”
Film o buncie. Tylko przeciwko komu i czemu? Rozczarowująca
niemiecka produkcja bez puenty i logicznej narracji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz