czwartek, 17 października 2013

29. WFF: Oczarowania i rozczarowania pierwszego tygodnia festiwalowego szaleństwa

Ponieważ do końca festiwalu zostało już tylko kilka dni, nasza krytyczna reprezentacja na tegorocznym WFF postanowiła przyznać swoje plusy i minusy (dla najlepszych i najgorszych filmów). Mamy nadzieję, że nasze podpowiedzi pomogą niektórym ułożyć harmonogram projekcji na te ostatnie festiwalowe dni.  


fot. Rafal Nowak

Bartek:

Na plus:

„Geograf przepił globus”
Przewrotna, znakomicie zagrana tragikomedia na bardzo wysokim poziomie. Zakrapiany wódką wgląd w życie rosyjskiej prowincji, a zarazem uniwersalna opowieść o przekraczaniu międzypokoleniowych barier, dojrzałości i odpowiedzialności za podejmowane decyzje. A wszystko okraszone dużą dawką humoru. Coś dla duszy, ale nie przesadnie ciężkie. Pozycja obowiązkowa dla każdego.

„Omar”
Przejmująca opowieść o trzech przyjaciołach z dwóch stron muru i jednej dziewczynie, która ich podzieli, a zarazem o konflikcie izraelsko-palestyńskim. Współczesny dramat zbudowany niczym antyczna tragedia, ważny głos na temat jednego z rejonów zapalnych dzisiejszego świata, a przy okazji uniwersalna opowieść o sile przyjaźni, honorze i wartościach. Katharsis gwarantowane.

Na minus:

„Pies”
Po mieście biega pies. Nie za bardzo wiadomo po co i dlaczego. Nie za bardzo też wiadomo, czy to film o dzisiejszym Iranie, o smutnym losie zwierząt czy jeszcze o czymś innym. „Dzieło” ma jednak pewną magiczną właściwość – trwa 77 minut, a ciągnie się, jakby miał dobrze ponad dwie godziny.

 „Banklady”
Film na podstawie historii Giseli Werler, pierwszej Niemki, która okradała banki – brzmi ciekawie, prawda? Twórcy postanowili jednak zrobić film instruktażowy, jak zepsuć dobrą historię. Wypełnili swoje dzieło kliszami, zrezygnowali z zaskakujących zwrotów akcji i postawili na konwencję, która trąci sztucznością. Ze smutkiem stwierdzam, że ciekawiej stoi się w kolejce w banku, niż ogląda napady z udziałem Banklady.



Janek:


Na plus:

„Zatrzymane życie”
Klasyczna forma, nieoryginalna treść, ale urzeka perfekcją wykonania. Udowadnia też, jak wielka siła wyrazu może się kryć w najskromniejszych filmowych środkach.

„Betonowa noc”
Oszałamiająco piękny, ale artystycznie dyskusyjny obraz chłopaka na progu dojrzewania. Kino zdecydowanie nie dla wszystkich, ale wybrańców może zachwycić bez reszty.

Na minus:

„Bardzo niespokojne lato”
Pretensjonalna i płytka próba uchwycenia procesu tworzenia. Formalny eksperyment zamiast intrygować, denerwuje, a wnioski rażą banalnością.

„Ulica pułapka”
Może nie tyle porażka, co rozczarowanie. Obraz ukazujący opresyjność chińskiego systemu nie tylko nie porusza, ale też niemiłosiernie nudzi.


 Łukasz:

Na plus:

„Pragnienie”
Poruszająca do głębi i wciągająca zarazem historia młodego weterana wojny w Czeczenii. Reżyser Dmitri Tiurin w swoim filmie ukazuje trudy powrotu do normalności człowieka, dla którego cały świat zmienił się bezpowrotnie. Kino najwyższych lotów i mój mocny faworyt do głównych laurów.

„Mandarynki”  
Bawiąca do łez, a jednocześnie zmuszająca do refleksji opowieść z konfliktem zbrojnym w Abchazji w tle. Twórcy filmu w ciekawy i dość przewrotny sposób konfrontują przeciwstawne punkty widzenia i zadają pytanie o sens wojny jako takiej.

 Na minus:

„Heavy Mental”
"Dzieło" Buttnego przysporzy niewysłowionych cierpień i wywoła uśmiech politowania u każdego kto posiada chociaż śladowe pojęcie o kinie. Drewniane aktorstwo odtwórcy głównej roli Grzegorza Stosza, który wyglądem przypomina jednego z bohaterów "Star Treka", i dialogi pod którymi nie podpisaliby się nawet twórcy "Klanu". Film o niczym i dla nikogo.

„AKP: Job 27”
Nieudolna próba stworzenia współczesnego filmu niemego. Razi sztucznością, sposobem wykonania i pretekstową, niewciągającą fabułą.



Marcin:

Na plus:

„Prince Avalanche”
Mistrzostwo świata jeśli chodzi o dialogi i surrealistyczny klimat. Film przepełniony nostalgią (acz dyskretną!) za przełomem lat 80’ i 90’ – potrafi rozbawić mimo wyraźnie umownego charakteru rzeczywistości przedstawionej. Ktoś powie, że „hipsterskie”, a ja mówię, że dobre!   

„Olbrzym-samolub”
Do tej pory byłem przekonany, że takie obrazy robią przede wszystkim Polacy – mroczne, gęste i nasycone lokalnością. Okazuje się, że angielskie dzielnice robotnicze to równie wdzięczny temat na film o codziennym zmaganiu z nieprzyjaznym otoczeniem. Świetne role dziecięce oraz brytyjski slang z szorstkim „fuck” jako przerywnikiem.

Na minus:

„W ukryciu”
Dobrze, że powstaje coraz więcej polskich filmów poruszających temat Holokaustu, jednak „W ukryciu” robi to w sposób toporny, operując wyłącznie kliszami. Nie rozumiem, dlaczego po sukcesie „W ciemności” Agnieszki Holland, Kidawa-Błoński zdecydował się na schemat „Żyda pod podłogą”. Całości nie ratuje nawet wątek lesbijskiej miłości, który ginie w morzu nijakości.

„Wielkie Złe Wilki”
Skąd tyle szumu wokół tego filmu? Podobno Tarantino uznał „Wielkie…” za najlepszy obraz roku – mistrz komiksowego postmodernizmu ma prawo do swoich drobnych fanaberii. Mnie nie bawią ani gagi na poziomie „Strasznego filmu” ani gra z konwencją. To wszystko już było.  



Damian:

Na plus:

„Miłość jest ślepa”
Najlepszy z dotychczas obejrzanych przeze mnie filmów na tegorocznym festiwalu. Niezwykle dojrzała i chwytająca za serce historia z sąsiedztwa. Warszawa ma nowego króla – Ilmara Raaga!

„Zanim spadnie śnieg”
Co byście zrobili, gdyby honor Waszej rodziny zależał od tego czy zabijecie własną siostrę? 
Zachwycające wizualnie i fabularnie kino drogi opowiadające o dojrzewaniu, przyjaźni i sile wytrwałości.

Na minus:

„Heavy Mental”
Są filmy złe, bardzo złe, jest i „Heavy Mental”. Żarty nie są żartami, a aktorzy rażą sztucznością. Szkoda pieniędzy na takie produkcje.

„Rona & Nele”
Film o buncie. Tylko przeciwko komu i czemu? Rozczarowująca niemiecka produkcja bez puenty i logicznej narracji.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz