Sen autora
Niewielu twórców stać na pełną autobiograficzną otwartość i chłodną analizę
własnego doświadczenia – czasami lepiej jest przemilczeć minione słabostki,
żeby nie utonąć w grząskim schemacie „spowiedzi autora”. Na szczęście
„Nadużycie słabości” Breillat unika łatwych odniesień do rzeczywistości, bo
choć biografia wyraźnie zaznacza tutaj swoją obecność, zostaje w umiejętny
sposób przykryta warstwą umowności. Całość, uciekająca od logiki
przyczynowo-skutkowej, z niespójną narracją, upodabnia się do złego snu, który
autor może bezpiecznie śnic o sobie samym.
Biografii nie sposób jednak pominąć. Catherine Breillat, skandalizująca francuska reżyserka (nakręciła m.in. „Anatomię Diabła” z Rocco Siffredim, gwiazdorem porno, w roli głównej), rzeczywiście 10 lat temu przeszła udar, po którym jedna strona jej ciała została sparaliżowana. Prawdą jest również, że spotkała na swojej drodze oszusta – Christopha Rocancourta – który miał zagrać w jednym z jej filmów, a ostatecznie wyłudził setki tysięcy euro. Nie znajdziemy za to żadnych pewnych informacji na temat charakteru relacji łączącej ową dziwną parę, a to właśnie jej dogłębna analiza stanowi trzon „Nadużycia słabości”. Alter ego Breillat, Maud Schoenberg (Isabelle Huppert), w trakcie rekonwalescencji po udarze ogląda program telewizyjny i tam po raz pierwszy dostrzega twarz Vilko Pirana (francuski raper Kool Shen) – oszusta i celebryty. Tajemniczy impuls zmusza ją do nawiązania kontaktu – proponuje mężczyźnie rolę w swoim najnowszym filmie, widząc w nim idealny materiał na brutalnego dręczyciela kobiet. Vilko, nieustannie strojący maczystowskie pozy, zaczyna dominować w życiu Maud i ostatecznie przejmują nad nim zupełną kontrolę – przychodzi i wychodzi z jej mieszkania kiedy chce, pożycza ogromne sumy pieniędzy, dręczy bohaterkę setkami wymówek i pretensji. Ich relacja nabiera rysu sado-masochistycznego, ale bez cienia seksualnej fascynacji.
Biografii nie sposób jednak pominąć. Catherine Breillat, skandalizująca francuska reżyserka (nakręciła m.in. „Anatomię Diabła” z Rocco Siffredim, gwiazdorem porno, w roli głównej), rzeczywiście 10 lat temu przeszła udar, po którym jedna strona jej ciała została sparaliżowana. Prawdą jest również, że spotkała na swojej drodze oszusta – Christopha Rocancourta – który miał zagrać w jednym z jej filmów, a ostatecznie wyłudził setki tysięcy euro. Nie znajdziemy za to żadnych pewnych informacji na temat charakteru relacji łączącej ową dziwną parę, a to właśnie jej dogłębna analiza stanowi trzon „Nadużycia słabości”. Alter ego Breillat, Maud Schoenberg (Isabelle Huppert), w trakcie rekonwalescencji po udarze ogląda program telewizyjny i tam po raz pierwszy dostrzega twarz Vilko Pirana (francuski raper Kool Shen) – oszusta i celebryty. Tajemniczy impuls zmusza ją do nawiązania kontaktu – proponuje mężczyźnie rolę w swoim najnowszym filmie, widząc w nim idealny materiał na brutalnego dręczyciela kobiet. Vilko, nieustannie strojący maczystowskie pozy, zaczyna dominować w życiu Maud i ostatecznie przejmują nad nim zupełną kontrolę – przychodzi i wychodzi z jej mieszkania kiedy chce, pożycza ogromne sumy pieniędzy, dręczy bohaterkę setkami wymówek i pretensji. Ich relacja nabiera rysu sado-masochistycznego, ale bez cienia seksualnej fascynacji.
„Nadużycie
słabości” można potraktować jako akt głębokiej autorefleksji – reżyserskie
wysiłki zmierzają w kierunku uchwycenia fenomenu własnej podatności na
zewnętrzne naciski. W wykreowanym przez siebie laboratorium, Breillat śledzi z
bezpiecznego dystansu poczynania Huppert, czyniąc z niej kukłę wypełnioną
własnym doświadczeniem, trudnym do pojęcia i obcym. Dlaczego Maud podpisuje
każdy czek, który podsuwa jej Vilko? Skąd bierze się ten irytujący rodzaj
słabość – czy tylko z cierpień zdeformowanego ciała, łaknącego wsparcia i
zainteresowania, czy stoi za tym jakaś ukryta motywacja? Większość tak
postawionych pytań Breillat kwituje milczeniem.
„To byłam ja i jednocześnie nie ja” – słyszymy od głównej bohaterki w finale, kiedy w gronie rodziny i przyjaciół musi wytłumaczyć się z długów. Bolesne „rozszczepienie” jest tutaj dominującym doświadczeniem – ciało Maud, w połowie sparaliżowane, dzieli się na dwa ciała, z których jedno nie poddaje się kontroli, podobnie jak racjonalnemu oglądowi wymyka się relacja reżyserki z Vilko. W obrazie filmowym jej uległość otrzymuje własną reprezentację za pośrednictwem estetyki S&M. W jednej ze scen widzimy, jak Maud ogląda album z reprodukcjami fotografii Nobuyoshi Arakiego – guru bondage – wypełniony skrępowanymi i poddanymi torturom kobietami. Vilko jest tym obrazem zniesmaczony, z kolei Maud bez cienia zażenowania dostrzega w nich swoiste piękno. Być może więc uległość bohaterki/Breillat jest wyłącznie artystowską pozą, sprytnym umieszczeniem samej siebie w konwencji „kobiety poniżonej” – o tym Maud ma przecież zamiar zrealizować swój najnowszy film, z Vilko w roli głównej.
„To byłam ja i jednocześnie nie ja” – słyszymy od głównej bohaterki w finale, kiedy w gronie rodziny i przyjaciół musi wytłumaczyć się z długów. Bolesne „rozszczepienie” jest tutaj dominującym doświadczeniem – ciało Maud, w połowie sparaliżowane, dzieli się na dwa ciała, z których jedno nie poddaje się kontroli, podobnie jak racjonalnemu oglądowi wymyka się relacja reżyserki z Vilko. W obrazie filmowym jej uległość otrzymuje własną reprezentację za pośrednictwem estetyki S&M. W jednej ze scen widzimy, jak Maud ogląda album z reprodukcjami fotografii Nobuyoshi Arakiego – guru bondage – wypełniony skrępowanymi i poddanymi torturom kobietami. Vilko jest tym obrazem zniesmaczony, z kolei Maud bez cienia zażenowania dostrzega w nich swoiste piękno. Być może więc uległość bohaterki/Breillat jest wyłącznie artystowską pozą, sprytnym umieszczeniem samej siebie w konwencji „kobiety poniżonej” – o tym Maud ma przecież zamiar zrealizować swój najnowszy film, z Vilko w roli głównej.
Niewątpliwą siłą obrazu Breillat jest to, że powyższe wynurzenia wciąż
pozostają rodzajem propozycji, która zdecydowanie nie wyczerpuje tematu.
Biografia stanowi dodatek do filmowej rzeczywistości – miejscami przegadanej,
hermetycznej, ale zarazem fascynującej przez spektakularne ujęcie ciała
poddanego chorobie. Duża w tym wszystkim zasługa niezastąpionej Isabelle
Huppert – jej Maud na przemian śmieje się i skręca z bólu, jest opętana
szaleństwem życia po cudownym wyjściu z choroby. Film Breillat ma oczywiście
swoje własne słabości – jest nią choćby nieznośna maniera „autorskich”,
wysmakowanych ujęć, pokazywanych w zwolnionym tempie, ale zupełnie pustych z
punktu widzenia całości. Jako studium destrukcyjnej relacji „Nadużycie
słabości” jest jednak dziełem przemyślanym i spójnym. Warto doświadczyć razem z
Breillat momentu „rozczepienia”, zwłaszcza, że w jej filmografii „Nadużycie…”
także jest swoistym pęknięciem – na ma w nim ani krztyny pornografii.
Marcin Stachowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz