Ugasić pragnienia
Przez pierwsze kilka minut
kamera nie pokazuje twarzy bohatera. Z kilku zdań i poparzonych rąk można się
tylko domyślić, że został oszpecony w jakimś wypadku. Właśnie ma urodziny, ale
zamierza je świętować samotnym piciem wódki. Niespodziewanie postanawia jednak
pomóc sąsiadce w ułożeniu do snu jej cierpiącego na bezsenność dziecka.
Gdy reżyser decyduje się
wreszcie na skierowanie kamery wprost na twarz Kostii, od razu wiadomo, że przeszłość
mężczyzny kryje traumatyczne przeżycia. Ponad połowę jego twarzy zniekształcają
pooparzeniowe blizny. Uznanie budzi elegancja, z jaką twórcy „Pragnienia”
przyzwyczajają do szpetoty swojego bohatera. Nie epatują ranami, ale stopniowo
coraz częściej i na coraz dłużej oswajają widownię z nieprzyjemnym widokiem. Widać
tu szacunek dla wrażliwości widza, który nie łączy się ze sztucznym
upiększaniem kalectwa.
Akcja filmu przebiega dwoma
torami. W pierwszym Kostia opowiada chłopczykowi o swojej przeszłości, w drugiej
razem z dwójką przyjaciół poszukuje zaginionego kolegi. Obydwie te opowieści
dopełniają się. Razem tworzą portret człowieka, który w skutek różnych
okoliczności znalazł się w punkcie nieprawdopodobnie wręcz odległym do tego,
czego pragnął i co miał szansę osiągnąć. To pragnienie w nim pozostało, czy
będzie jednak w stanie ugasić je czymś innym niż pitą w samotności wódką?
Postać Kostii intryguje
niejednoznacznością, zniuansowaniem. Drugi plan nakreślony został znacznie
grubszą kreską, ale jest barwny w swej różnorodności. Wszystkie postaci zdaje
się przy tym łączyć poczucie, że ich życie rozmija się z oczekiwaniami.
Niezależnie, czy jest to ojciec, próbujący utrzymać przy sobie młodszą
partnerkę, czy najlepszy przyjaciel, który pod aparycją niefrasobliwego przystojniaka
kryje frustracje i rozczarowania. Każdy w pewnym momencie obrał zły kierunek i
na oślep próbuje ponownie odnaleźć właściwą drogę.
Cała historia opowiedziana została
z czułością. Miejscami może nazbyt gładko, ale nie upiększając rzeczywistości i
nie naginając reguł prawdopodobieństwa. Wielkie wrażenie robi formalna staranność
obrazu. Reżyser, Dmitri Tiurin, precyzyjnie dobiera kolorystykę i sposób
kadrowania do atmosfery poszczególnych scen. Wnętrze mieszkania Kostii filmowane
jest z chropowatym realizmem, ekskluzywny apartament jego ojca bardziej
statyczne, grając jasnymi, chłodnymi barwami. Widać, jak wielką uwagę Tiurin
poświęcił właściwemu tonowi swojej opowieści, a także z jaką swobodą operuje
filmowymi środkami.
Nieustająco pozostaje też pełen
szacunku dla odbiorcy. Jego film jest o sprawach bolesnych, nawet tragicznych,
ale reżyser nie wzmacnia efektu patosem, nie próbuje szokować. Widz przecież
sam, bez agresywnych środków, potrafi pojąć dramatyzm historii i się nim przejąć.
Tiurin stworzył dzieło dojrzałe, staranne, głęboko przemyślane. Miejscami może
ociera się o tkliwość, ale nie przekracza niebezpiecznej granicy. „Pragnienie”
pozostaje wzruszające w naturalny, niewymuszony sposób. Nie przytłacza, ale z
lekkością i celnie dotyka bolesnych splotów ludzkiego życia, odnajdując
nadzieję tam, gdzie, zdawałoby się, nie ma już na nią miejsca.
Jan Bliźniak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz