Nowozelandzcy
filmowcy, jak żadna inna grupa twórców, umiłowali sobie ekranowy mariaż grozy z
humorem. Z rzadko spotykaną lekkością potrafią łączyć przeciwstawne poetyki w
spójną całość, której nieobce są dystans i świadomość konwencji. Horror
komediowy można śmiało zaliczyć do ich gatunku narodowego. Krwawe szlaki
filmowej groteski, przetarte takimi tytułami, jak „Martwica mózgu”,
„Przerażacze” czy późniejsze „Black Sheep”, za sprawą „Co robimy w ukryciu”
Taiki Waititiego i Jemaine’a Clementa dotarły do szczytowego punktu. Laureat
nagrody publiczności tegorocznej edycji Warszawskiego Festiwalu Filmowego to bowiem
spełnione arcydzieło czarnej komedii, horroru wampirycznego i mockumentu. I jednocześnie
nieocenione kompendium wiedzy spod znaku: „wszystko, co chcielibyście wiedzieć
o codziennym życiu wampirów, ale baliście się zapytać”.
Film
twórców „Flight of the Conchords” i „Orzeł kontra rekin” zaczyna się jak
klasyczny mockument. Plansze z napisami informują o filmowcach, którzy podjęli
się realizacji dokumentu o codziennym życiu wampirów. Zapewniono im
bezpieczeństwo oraz zaopatrzono w krucyfiksy i wodę święconą, w razie
niespodziewanego niebezpieczeństwa. Tym sposobem przez niecałe półtorej godziny
mamy okazję towarzyszyć czterem wyjątkowym wampirom mieszkającym w odosobnionej
willi w Wellington. Viago (w tej roli reżyser Taika Waititi), 379 lat, to
uroczy i pedantyczny wampir, noszący się w stylu XVIII-wiecznego dandysa. Przed
zabiciem ofiar rozkłada w pokoju gazety, aby uchronić podłogę przed plamami
krwi. To właśnie on oprowadza nas po świecie wampirów z Wellington. Vladislav
(drugi reżyser - Jemaine Clement), 862 lata, uwielbia orgie i zadawanie ludziom
bólu. Drży na samą myśl o odwiecznym wrogu, Bestii, a trudne emocje przepracowuje
w prywatnej sali tortur. Z domowymi obowiązkami największe problemy ma 183-letni
narcystyczny Deacon (Jonathan Brugh), który w wolnej chwili robi na drutach. Ostatni,
a zarazem najstarszy z nich, liczący osiem tysięcy lat Petyr (Ben Fransham),
upiorny Nosferatu, nie uczestniczy zanadto we wspólnym życiu domowników. Podłoga
piwnicy, w której mieszka, usłana jest szkieletami i resztkami jego nieszczęsnych
ofiar.
Sceny
z ich codziennej aktywności przeplatane są krótkimi wywiadami, podczas których
bohaterowie (z wyjątkiem milczącego Petyra) żywo opowiadają o swoich pasjach,
tęsknotach i miłościach. Codzienność wampirów, wbrew pozorom, nie odbiega znacznie
od codzienności zwykłych śmiertelników. W jednej z pierwszych scen oglądamy zebranie
współlokatorów zorganizowane w celu omówienia domowych obowiązków. Jak wiadomo,
wspólne mieszkanie pod jednym dachem rodzi czasem napięcia i konflikty.
Problemy ze wstaniem (z trumny i po zmroku), zmywaniem naczyń, wyborem odpowiedniego
stroju na wieczorne wyjście w miasto czy nadkruszonym zębem czynią z wampirów
istoty głęboko ludzkie, z którymi trudno się nie identyfikować. Filmowi nie
brak jednak chwil prawdziwej grozy. Razem z operatorami śledzimy krwawe
polowania na ofiary, uliczne potyczki z grupą miejscowych wilkołaków czy
niespodziewaną wizytę łowcy wampirów. Pomimo osadzeniu akcji we współczesności,
nowozelandzka produkcja nie traci klasycznego rodowodu wampirycznego uniwersum,
pozostając przy tym barwnym hołdem
złożonym klasyce grozy.
„Co
robimy w ukryciu” Waititiego i Clementa traktować można w równej mierze jako
błyskotliwą parodię gatunku i wnikliwą analizę zjawiska wampiryzmu. Nowozelandzka
produkcja trafnie ogrywa poszczególne cechy i motywy charakterystyczne dla „dzieci
nocy”, czyniąc z nich źródło nieskończonej liczby gagów. Jak dobrać strój
wyjściowy, nie mając odbicia w lustrze? Jak wejść do klubu, do którego nikt
oficjalnie „nie zaprasza”? I wreszcie: gdzie we współczesnym świecie można
jeszcze szukać prawdziwych dziewic? Rozbrajający humor, który wylewa się z
ekranu od pierwszej sceny, jest wynikiem prostych, lecz nieoczywistych analogii
między życiem ludzi i wampirów, współczesnością i staroświeckością. Połączenie sił
doświadczonego aktora-komika „Flight of the Conchords” i cenionego reżysera o nietuzinkowej
wrażliwości estetycznej zaowocowało dziełem, które nie tyle bawi, co szaleńczo
rozrywa widzów pulsującym i nieoczywistym humorem. Z każdej drobnej sekwencji
Waititi z Clementem uczynili małe arcydzieło zwieńczone błyskotliwą puentą. Jest
więc w „Co robimy w ukryciu” uniwersalna dwoistość, pozwalająca bezstratnie odebrać
film jako linearną fabułę z jasno wytyczonym scenariuszem oraz konglomerat
niezależnych, wybuchowych gagów. W obu przypadkach film stanowi olśniewający przykład
zabawy kinem i wyraz wielkiej miłości do X muzy.
Tomasz Baldziński
"Co robimy w ukryciu", reż. Taika Waititi, Jemaine Clement, Nowa Zelandia, 2014.
film dostepny tutaj za free bez ściem: Co robimy w ukryciu 2014 (napisy)
OdpowiedzUsuńLink:http://tvline.pl/co-robimy-w-ukryciu-2014.html