Jak powtórzyć sukces
Jeżeli przyjmiemy, że film „Jak wytresować smoka” odniósł sukces, to dla oceny ścieżki dźwiękowej musielibyśmy znaleźć stwierdzenie dwa razy mocniejsze. Praca Johna Powella okazała się olśnieniem, przebojem, magiczną podróżą, która przypomniała, za co kocha się muzykę filmową. Kompozytor zilustrował więc także sequel, ale czy udało mu się pójść za ciosem?
Pierwszy utwór wskazuje, że Powell przede wszystkim próbował nic nie zepsuć. „Dragon Racing” stanowi dynamiczną suitę najważniejszych tematów z pierwszej części. Można jednak dostrzec nowy rys – aranżacje są bogatsze, głębsze, bardziej finezyjne. Warto zwrócić uwagę, jak ciekawie wprowadzone zostały ozdobniki w postaci fraz trąbek. Tego rodzaju ornamentyki wcześniej nie było.
Powell ze znanych już tematów korzysta przy tym nadzwyczaj często – momentami może nawet zbyt często – ale dzięki temu kompozycja zachowuje stylistyczną i narracyjną ciągłość. Tak obfite czerpanie ze starych motywów wynika też poniekąd z charakteru nowych. Głównym tematem „Jak wytresować smoka 2” jest melodyjny kawałek, łagodnie wznoszący się i opadający („Together We Map the World”). Świetnie nadaje się do scen pełnych czułości i ciepłych emocji, a tych w filmie nie brakuje.
Przeciwwagę dla niego stanowi ponury temat głównego antagonisty – Drago. Konstruują go pociągłe, złowrogie frazy, które charakteryzuje spora dawka patosu i rodzaj staroświeckiego monumentalizmu („Meet Drago”). Podobnie jednak jak motywowi głównemu brakuje mu nieco elastyczności. Obydwa nie nadają się do bardzo dynamicznych scen, w których wyśmienicie radzą sobie melodie z pierwszej części. Stąd właśnie one dominują w muzyce akcji.
Większa liczba obecnych tematów oraz aranżacyjna staranność i bogactwo sprawiają, że materiał zawarty na płycie jest ciekawszy i przyjaźniejszy w odbiorze niż poprzednio. Ulatuje jednak trochę świeżości. „Jak wytresować smoka 2” ma barwę nieco odmienną – jest bardziej liryczne, ale i pełne powagi, rozmachu, co zapewnia między innymi znacznie bogatsze wykorzystanie chórów. Olśnienia jednak, jak w przypadku części pierwszej, nie ma.
Najłatwiej to dostrzec na dwóch sztandarowych utworach z obydwu filmów, które towarzyszą zresztą bliźniaczym scenom. „Forbidden Friendship” z pierwszej odsłony serii był cudownie skonstruowanym cackiem, którego delikatność przechodziła w niezwykłą emocjonalną siłę. Druga część przynosi „Flying with Mother”. To utwór znacznie bardziej wielowymiarowy i złożony z fantazyjnymi partiami żeńskich chórów – pewnie jeden z najlepszych, jakie usłyszymy w tym roku. Mimo swoich atutów „Flying with Mother” do kosmicznego poziomu „Forbidden Friendship” jednak nie dociera.
Jako cała płyta „Jak wytresować smoka 2” stoi przy tym na równi z częścią pierwszą. Braki w świeżości nadrabia lepszą konstrukcją i ciekawszym brzmieniem. Muzyka nieco słabiej radzi sobie w filmie, ale ma swoje porywające momenty. Jeśli ktoś obawiał się, że John Powell wraz z sequelem straci impet, może odetchnąć z ulgą i ostrzyć sobie zęby na kolejną muzyczno-filmową odsłonę już za dwa lata.
Jan Bliźniak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz