Pierwszy maraton z cyklu „Od zmierzchu do świtu” za nami. Pomimo nie
sprzyjającej pogody, która skutecznie zniechęcała do wychodzenia z domu,
najzagorzalsi kinomani dokonali heroicznego czynu i nie zważając na wiatr,
śnieg i zimno, tłumnie przybyli do Kina Kultura.
Maraton zaczął się punktualnie o
21.00 meksykańskim „Helim”. Był to film dla widzów o mocnych nerwach. Poruszał
kwestie z którymi boryka się współczesny Meksyk, takie jak korupcja, terror,
narkotyki. Film przesycony był przemocą, niekiedy zbędną. Rozumiem, że sprawy,
o których opowiadał reżyser wymagały silnych środków przekazu, ale wydaje mi
się że z kilku drastycznych scen można było zrezygnować bez straty dla przesłania
filmu. Później było już nieco „lżej”, ale wciąż niełatwo. Zresztą, nikt nie
mówił że będzie łatwo. Kino festiwalowe rzadko kiedy jest lekkie, łatwe i
przyjemne. Tak więc, rumuńskie „Z pozycji dziecka” także było filmem dość
męczącym emocjonalnie, chociaż nie można mu odmówić dobrze rozegranej fabuły i
trafnych obserwacji życia rodzinnego. Było to kino kameralne, które skupiło się
na pokazaniu relacji i zależności pomiędzy różnymi członkami rodziny. Rodziny,
która znalazła się w nietypowych okolicznościach i jakoś musiała wybrnąć z tej
niekomfortowej sytuacji. I wreszcie „Koneser”, na którym zostali już najwytrwalsi
kinomani.
Film zaczął się koło 1 w nocy. Przyznam szczerze, że sama miałam moment kryzysowy i wahałam się (nie dłużej niż kilka sekund), czy kolejna projekcja to dobry pomysł. Jednak, kiedy uświadomiłam sobie dlaczego chodzi się na festiwale i maratony (przecież na tym właśnie one polegają, żeby zażyć jak największą dawkę dobrego kina), moje wątpliwości natychmiast zniknęły. I słusznie! Fabuła „Konesera” była na tyle wciągająca, że nikt już nie myślał o drzemce. Polecam ten film nie tylko miłośnikom sztuki. Maraton dobiegł końca około godziny 3 i grupka wyczerpanych, półprzytomnych, ale jakże bogatszych duchowo ludzi opuściła Kino Kultura i (chciałoby się rzec) przywitało piękny warszawski świt. Niestety, mamy środek zimy, tak więc była to jeszcze ciemna noc. Mimo wszystko było to niesamowite przeżycie.
Kto przegapił poprzedni maraton,
a wraz z nim wszystkie uroki nocnego przesiadywania w kinie, ma szansę nadrobić
zaległości. Już w ten piątek (13 grudnia) odbędzie się pokaz kolejnych,
docenionych na festiwalach, filmów. Tym razem repertuar zapowiada się trochę
bardziej rozrywkowo, a to za sprawą „Babci Gandzi” i jej nietypowego pomysłu na
biznes. Ponadto w programie znalazły się „W kręgu miłości” i „Tom à la Ferme”, najnowszy
film znanego między innymi z „Wyśnionych miłości” Xaviera Dolana.
Widzimy się!
Bilet kosztuje tylko 15 zł. Zresztą, czyż piątek trzynastego nie jest
idealnym dniem na wizytę w kinie? Tym bardziej, że sala kinowa jest wyjątkowo bezpiecznym i przyjaznym
miejscem (z wyjątkiem amerykańskich premier „Batmana”)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz