Siódmy Festiwal Filmu i Sztuki w Kazimierzu Dolnym – kolejny przystanek na festiwalowej mapie polskiego lata - właśnie dobiegł końca. W konkursie filmów krótkometrażowych, gdzie świeże produkcje ze studia Munka rywalizowały z niezależnymi obrazami nadsyłanymi z całego świata, nagrodzony został „Mazurek” w reżyserii Julii Kolberger. Obraz ten, przywodzący na myśl klimat „Rzezi” Romana Polańskiego jest studium rodziny, która za maską słodkich pozorów kryje gorzkie tajemnice. Nagroda powędrowała do twórców za “konsekwencję i świadomość artystyczną”.
Tego lata w festiwalowym namiocie odbywała się retrospektywa zmarłego niedawno Janusza „Kuby” Morgensterna, cykl filmów kinofilskich i śniadaniowy przegląd obrazów Vinterberga. Miłym akcentem było też przypomnienie najważniejszych ról Stanisławy Celińskiej, która absolutnie zaczarowała festiwalową publiczność podczas spotkań i koncertu.
W rocznicę Powstania Warszawskiego widzowie mieli okazję porozmawiać z producentami oraz aktorami „Miasta 44”, którzy przyjechali do Kazimierza prosto z planu. W czasie spotkania prezentowano też pierwsze zwiastuny i zmontowane sceny z tej głośnej już teraz, bez wątpienia ważnej produkcji. Świetnym uzupełnieniem tematu okazała się otwarta dyskusja o kinie historycznym z udziałem prof. Tadeusza Lubelskiego.
Dość rozczarowujący w tej edycji cykl „Muzyka, moja miłość” zdecydowanie rozświetlił nowy projekt Filipa Dzierżawskiego - „Miłość”. Barwny i mięsisty dokument zabierający widza do pomorskiej kolebki polskiego jazzu, gdzie młodzi i niefrasobliwi królowie dzisiejszej sceny tworzyli swój pierwszy zespół – tytułową Miłość. Twardy i wulgarny Tymon Tymański, dziki Mikołaj Trzaska oraz nieśmiały i nikomu jeszcze nieznany Leszek Możdżer. Świetnie skonstruowany film o wielkiej przyjaźni i jeszcze większej muzyce. Dodatkową atrakcją było poseansowe spotkanie z charyzmatycznym liderem grupy.
Na festiwalu miały miejsce polskie premiery dwunastu zagranicznym filmów. W pamięć widzów zapadł z pewnością miły film otwarcia : „W kręgu miłości”, a także urzekający swoją narracją „Koneser”. Trudno było też obojętnie przejść obok „Borgmana” - holenderskiej wariacji na temat kina Michaela Haneke, okraszonej czarnym humorem i scenami niezrozumiałej przemocy.
„Wielkie piękno”, którym Grażyna Torbicka zdecydowała się zamknąć imprezę to także wart zatrzymania, choć nieco męczący, filmowy hołd dla Federico Felliniego. Absolutnie pochłaniający wizualnie i zachowujący znaną z obrazów włoskiego mistrza dynamikę fabuły.
W repertuarze nie zabrakło oczywiście kilku głośnych świeżynek z europejskich i polskich festiwali – widzowie mieli okazję zobaczyć świetny japoński obraz „Jak ojciec i syn”, indyjską komedię romantyczną „Smak curry”, „Sztukę znikania” Bartka Konopki, nowy projekt Bruno Dumonta - „Camille Claudel, 1915” i ożywioną fantazję Edwarda Hoppera - „Shirley – visions of reality”.
Włoskim, słonecznym akcentem i szerokim uśmiechem Pani Grażyny organizatorzy zamknęli festiwal, a masy kinomanów wypełnią Kazimierzowski rynek dopiero za rok. Wtedy, być może, tradycyjny festiwalowy namiot zostanie zastąpiony prawdziwym, murowanym kinem, o czym od lat marzą twórcy imprezy i widzowie.
Martyna Wojcieszek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz