wtorek, 16 kwietnia 2013

Wiosna dla każdego

Wiosna, która zaczęła się gdy wszędzie panowała jeszcze zima, choć w zeszłym roku była jeszcze latem. 
O czym mowa? O 19. Wiośnie Filmów w kinie Praha. Przystępna cena biletów i wybór filmów spowodował, że festiwal, pomimo kapryśnej pogody, spotkał się z naprawdę ciepłym przyjęciem.


Po noworocznym wysypie kinowych emocji, Oscarowej eksplozji i marcowej rozbiegówce na wielkim ekranie, wraz z pierwszymi cieplejszymi dniami rozpoczął się 7 kwietnia Festiwal Wiosna Filmów. Nieco bardziej doświadczeni festiwalowicze pamiętają jeszcze czasy bez anomalii pogodowych, kiedy pory roku zgodnie następowały po sobie i Lato Filmów odbywało się, jak Bóg przykazał, w lecie, rywalizując z samymi Nowymi Horyzontami o palmę pierwszeństwa na plaży letnich festiwali filmowych w Polsce. Organizowany od 1995 roku przegląd (początkowo jako Festiwalu Filmowego i Artystycznego Lato Filmów) renomę zyskał w Kazimierzu Dolnym, ale potem błąkając się przez Toruń trafił do stolicy. Tam znów był przerzucany z kina do kina. Ostatecznie wylądował po prawej stronie Wisły, w kinie Praha. Organizatorzy festiwalu porzucili nadmierne ambicje i nie oglądając się na dawny prestiż przygotowali solidną ofertę, przeplatając kino awangardowe z obrazami przyjemnymi, choć niekoniecznie banalnymi. Po raz pierwszy także osią filmowych projekcji nie był tylko scenariusz jako podstawa filmowego dzieła, ale zdecydowano się pokazać ważne filmy nagradzane na światowych festiwalach.

Szczególnie warte uwagi były polskie premiery dwóch produkcji, które zdobyły najpoważniejsze europejskie nagrody. Festiwal rozpoczął zwycięzca Festiwalu w Wenecji w 2012 roku, czyli film „Pieta” Koreańczyka Kim Ki-duka. „Pieta” wbrew tytułowi nie jest obrazem religijnym, ale brutalną historią zagubionej miłości, opowieścią o chorej namiętności do pieniędzy. Zaprezentowana w niej relacja mężczyzny i kobiety podającej się za jego matkę, jest karykaturą chrześcijańskiej miłości symbolizowanej przez figurę piety. Drugą głośną premierą była rumuńska „Pozycja dziecka” Calina Petera Netzera, (reżyser był gościem festiwalu) film nagrodzony Złotym Niedźwiedziem na przeglądzie w Berlinie przed dwoma miesiącami. To także opowieść o relacji syn-matka, gdzie miłość rodzinna staje się destrukcyjną siłą. Ponadto obraz jest refleksją nad „cierpieniem bycia Rumunem”, próbą opowieści o rumuńskim świecie i rumuńskiej tożsamości, pytaniem o „fatalizm małego kraju na skraju Europy”. W ekskluzywnej sekcji „Zwycięzcy międzynarodowych festiwali” zobaczyliśmy również Oscarową „Miłość” Michaela Hanekego oraz rosyjski „Portret o zmierzchu” z Grand Prix festiwalu w Cottbus.

Dla miłośników rodzimego kina festiwal był szansą nadrobienia zaległości. Jednak oprócz zeszłorocznych rewelacji, takich jak „Jesteś bogiem” czy „Obława”, widzowie mieli szansę zobaczyć przedpremierowy pokaz „Sekretu” Przemysława Wojcieszka, czyli odważne spojrzenie na tematy tabu. Historia o powojennej tragedii i antysemityzmie z jednej strony i opowieść o życiu tancerza drag queen z drugiej. Sekrety przeszłości i mroczna teraźniejszość zgrabnie zszyte przez świetny scenariusz i bardzo dobrą rolę wchodzącej gwiazdy polskiej kina Tomka Tyndyka.

Strefa scenarzysty, wizytówka „Lata Filmów” zakwitła także wiosną. Oprócz warsztatów szkoleniowych, mających na celu promowanie wiedzy i umiejętności warsztatowych w zakresie scenariopisarstwa, obecna była również skromna sekcja filmowa „Scenariusze wyróżnione na festiwalach”. Z czwórki propozycji oczywiście najciekawszy był „Za wzgórzami”, kolejny rumuński sukces, tym razem Cristiana Mungiu. „Swoje sekcje” mieli także krytycy i publiczność. Na szczególną uwagę zasłużyła polska premiera „Lore”. Historia młodej niemieckiej dziewczyny, która w obliczu porażki Hitlera wraz z rodzeństwem ucieka ze wschodnich landów Rzeszy do Hamburga. Mocny dramat wojenny z nutą historycznej publicystyki.

Fani niebanalnych rozwiązań, zapętlonych narracji i filmowych sztuczek nie mogli narzekać. Sekcja „Festiwalowe odkrycia” obfitowała w ciekawe tytuły: „Holy Motors”, „Cygan” czy „Droga do Hiszpanii”. Ostatni tytuł był dla mnie osobiście kinowym odkryciem i jednym z najlepszych obrazów całej wiosny obok enigmatycznego „Cafe de flore”. Oba filmy łączyły konceptualne rozwiązania, wyśmienite zdjęcia i fascynujący bohaterowie. Pomysłowe, mądre, ale przy tym lekkie, przyjemne i świetnie skonstruowane opowieści.

19.„Wiosna Filmów” udowodniła, że chociaż nie jest festiwalem najbardziej prestiżowym, to potrafi przyciągać widzów i tworzyć ciekawą atmosferę. Artystyczne, ambitne kino, dalekie jednak od skrajnej awangardy znanej z festiwalu „Nowe Horyzonty” to kwietniowa alternatywa dla krakowskiego Off Plus Camera. Bilety taniej niż za kebab, brak hipsterów i pseudointelektualnych dyskusji. Tylko dobre kino – wiosna, która może cieszyć każdego.

Rafał Pikuła



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz