W CHORYM CIELE
ZDROWY DUCH
W „Forreście Gumpie” Roberta Zemeckisa, lekko ociężały umysłowo tytułowy bohater słyszy od swej matki: „Jesteś taki sam jak wszyscy” – a po chwili: „Jesteś wyjątkowy, jesteś inny niż wszyscy”... Wielu ludzi popełnia
poważny błąd w kontaktach z osobami niepełnosprawnymi traktując je w sposób
protekcjonalny, okazując im otwarcie wysiloną litość i nadopiekuńczość. Tego typu
zachowanie potęguje tylko ich wyobcowanie i wstyd z powodu bycia innym niż
wszyscy. Z drugiej strony należy pamiętać, że tego typu osoby, często bardzo
samotne i odizolowane od innych, bardziej niż ktokolwiek potrzebują
zrozumienia, bliskości i miłości – traktowanie ich z obojętną uprzejmością może
być równie szkodliwe.
Siła
filmu Audiarda (twórcy „Proroka”, nominowanego w 2009 roku do Oscara) polega na
świadomości tego dylematu ukazanego w postawie głównego bohatera - Alego
(Matthias Schoenaerts). Dzięki
zaskakującym rozwiązaniom fabularnym i kreacji głównych bohaterów „Rust and
Bone” nie jest ani ckliwym melodramatem ani posępnym moralitetem. Alemu daleko
jest do bycia rycerzem na białym koniu. To zdesperowany, samotny ojciec
pięcioletniego Sama (Armand Verdure) szukający dachu nad głową i jakiejkolwiek
pracy. W tym celu przyjeżdża do swojej siostry, która również ledwo wiąże
koniec z końcem. Dzięki swojej pasji, jaką są sztuki walki, znajduje
zatrudnienie jako ochroniarz w nocnym klubie. Tam poznaje Stéphanie (Marion
Cotillard), treserkę orek, która niedługo potem, wskutek wypadku w parku wodnym,
traci obie nogi.
Czytając
tego typu streszczenie do głowy przychodzi cały szereg ogranych schematów –
schematów, które film mimo to konsekwentnie i z brutalną szczerością obala. Ali
nie jest szlachetnym, bezinteresownym biedakiem. Dla pieniędzy jest w stanie
zrobić wszystko – bierze udział w nielegalnych walkach ulicznych i potajemnie
instaluje kamery szpiegujące pracowników na zlecenie kierowników zakładów
pracy. Sypia z przypadkowymi kobietami (traktuje przedmiotowo nawet Stéphanie),
potrafi być skrajnie nieodpowiedzialny (co widać zwłaszcza pod koniec filmu), a
nawet agresywny w stosunku do najbliższych. Z drugiej strony, nie staje się
przez to karykaturalnym czarnym charakterem. Pieniądze, które zarabia,
potrzebne są nie tylko jemu, ale również jego synowi – to tłumaczy jego
desperację. Jego nieodpowiedzialność wynika głównie z niedojrzałości i krótkowzroczności,
nie ze złej woli. Co więcej, film nie potępia jego zamiłowania do walk. Dla
Alego jest to sport, który traktuje bardzo poważnie i ciężko dotrenuje.
Podobnie
rzecz się ma z bohaterką graną przez Cotillard. Stéphanie nie jest, jak to
często bywa w historiach o osobach niepełnosprawnych, zarozumiałą ryzykantką,
która zostaje okaleczona wskutek zbytniej pewności siebie. Ryzyko to naturalna
rzecz wpisana w jej zawód, wypadek to wina niebezpiecznego i nieprzewidywalnego
zwierzęcia. Nawet po tym tragicznym wydarzeniu Stéphanie tęskni
za swoją pracą.
Film
skupia się na skomplikowanej relacji między tymi dwoma równie skomplikowanymi
osobowościami. Stephanie szybko staje na nogi (co prawda
sztuczne, ale zawsze). Reszta filmu poświęcona jest ich związkowi – nie kaleki i
jej wybawiciela, ale mężczyzny i kobiety. Stéphanie nie jest narzędziem
fabularnym, w które Ali może przelać swoją miłość i które stawia się widzowi
jako ostrzeżenie. Ma swoją pasję i swoje emocjonalne potrzeby, nie zamierza być
wyłącznie automatycznie zaspokajana przez swego kochanka. „Kim dla ciebie jestem?” –
pyta się go w pewnym momencie.
Wszystkie te
skomplikowane emocje wyrażone są w bardzo subtelny sposób dzięki kilku
czynnikom. Jednym z nich jest naturalnie gra aktorska. Zarówno Schoenaerts jak
i Cotillard poprzestają na delikatnej mimice twarzy i znaczących spojrzeniach,
bez gwałtownych reakcji, krzyków i szlochów. Napięcie między nimi w zupełności
oddają doskonale napisane dialogi. Istotną rolę pełnią również wspaniałe
zdjęcia Stéphane’a Fontaine’a. Nie ograniczają się jedynie do tworzenia
efektownego plastycznie tła. Pojedyncze ujęcia i sekwencje potrafią bez słów
oddać emocje przeżywane przez bohaterów – samotność Stéphanie w dużym, pustym
mieszkaniu, jej szok i obojętność na wszystko i
wszystkich tuż po wypadku, ze zbliżeniem na jej postać i mamroczącymi coś
niewyraźnie ludźmi w tle, lub pamiętna scena z orką: niewielka
postać na wózku i unoszący się nad nią za szybą akwarium ogromny ssak tańczący
zgodnie z ruchami rąk treserki wywołuje podziw i zrozumienie dla pasji Stéphanie.
To właśnie z punktu widzenia tego zwierzęcia obserwujemy wypadek – bez
dramatycznej muzyki, krwawych efektów i krzyków widowni scena ukazuje
całkowitą obojętność zwierzęcia – niczym nie sprowokowane, pozbawione
złośliwości, całkowicie nieprzewidywalne.
Podobnie
nieprzewidywalny jest film Audiarda. Wymyka się wszystkim schematom, do których
przywykli widzowie oglądający filmy o zmaganiach osób niepełnosprawnych. „Rust
and Bone” dowodzi, że osoby okaleczone fizycznie nie tracą nic ze swego
człowieczeństwa. Są tymi samymi ludźmi co przedtem – mają swoje pasje, które
chcą realizować i uczucia, które łatwo zranić. Razem z Alim uczymy się
odpowiedzialności jaka na nas spoczywa za tych, których obdarzamy miłością i
którzy są od nas zależni.
Jakub Michalik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz