Raz ją usłyszysz i już nic nie będzie takie samo.
Wystarczy kilka akordów i zaczynasz czuć się nieswojo. Nuty, które mrożą krew w żyłach i uruchamiają dreszcze biegające po plecach i uciekające nogawkami. Ścieżki dźwiękowe, które nie potrzebują filmu, by napędzić słuchającym niezłego stracha. Złapcie więc poduszki, przysuńcie się bliżej do osoby siedzącej po waszej lewej stronie i przygotujcie się na listę najbardziej przerażających muzycznych motywów filmowych wszechczasów.
5) „Szczęki” (John Williams, 1975)
Już po pierwszych dźwiękach odwracasz się w poszukiwaniu trójkątnej płetwy za plecami, nawet jeśli znajdujesz się w centrum handlowym, a jedyne środowisko wodne w pobliżu to butelka mineralnej. Dzieło Spielberga nie byłoby tak kultowe, gdyby nie motyw muzyczny rozpoznawalny na świecie bardziej niż żarłacz biały. Mieszkańcy Egiptu wciąż zastanawiają się, jak to możliwe, że jacykolwiek turyści po 1975 roku padali ofiarą rekinów ludojadów – jak można nie usłyszeć muzyki, gdy podpływają? „Dun-dun-dun-dun…”
4) „Requiem dla snu“ (Clint Mansell - Lux Aeterna, wyk. Kronos Quartet, 2000)
Film nie jest może horrorem w klasycznym tego słowa znaczeniu, ale ścieżka dźwiękowa Clinta Mansella zapewnia atmosferę niepokoju, jakby główne role grali tu Freddy Krueger i Laleczka Chucky w tandemie. Można ten film lubić lub nie, ale słysząc motyw przewodni, trudno uwolnić się od obrazu posiniaczonych od igieł rąk Jareda Leto. Albo narkotycznej wizji, w której telewizor i lodówka zaczynają żyć własnym życiem. Podobno Anders Breivik uznał tę piosenkę za jedną z inspiracji do masakry na wyspie Utoya.
3) „Jeździec bez głowy“ (Danny Elfman, 1999)
Trudno stwierdzić, czy to Burton kręci filmy idealnie pod muzykę Elfmana, czy to Elfman tak bezbłędnie wpasowuje się w burtonowski klimat. Dość, że panowie czytają swoich myślach, a my możemy bez końca delektować się efektami tej współpracy. „Jeździec bez głowy” to Burton-Elfman w najlepszej formie, z mrocznymi cieniami w jeszcze bardziej mrocznych lasach, przy akompaniamencie upiornego dziecięcego chóru wyśpiewującego partie motywu przewodniego. Gęsia skórka gwarantowana.
2) „Miasteczko Twin Peaks” (Angelo Badalamenti, 1990)
Krążą słuchy, że dzieci, które leżąc w kołysce raz usłyszały motyw przewodni kultowego serialu Davida Lyncha, jako dorośli odczuwają niczym niewytłumaczalną fobię przed sowami. Julee Cruise na dobry początek z psychodelicznym „Falling”. Jakby ktoś był jeszcze głodny wrażeń, nie rozczaruje go „Laura Palmer’s Theme”. A na deser hipnotyczny „Audrey’s Dance”, wszystko pod opieką szefa kuchni, maestro Angelo Badalamenti. Na uspokojenie nerwów pomóc może tylko placek z wiśniami.
1) „Titanic” (Celine Dion – My Heart Will Go on, 1997)
Miejsce pierwsze wśród najbardziej przerażających kinowych piosenek otrzymuje jednoosobowa orkiestra na najbardziej kasowym wśród filmowych statków. Nawet nie dlatego, że smutna i straszna to historia, w której tylu ludzi ginie. Jeśli bowiem z pieśnią cioci Celiny kojarzy się jakiś dźwięk, to nie jest to złowrogi trzask góry lodowej o burtę, ale tupot męskich stóp uciekających w popłochu przed perspektywą bycia przymuszonym przez swoje drugie połówki do ponad trzygodzinnego podziwiania boskiego Leo. Który na koniec i tak pogrąża się w wodnych odmętach (chociaż bez problemu zmieściłby się na tych dryfujących drzwiach, obok Kate Winslet).
Ewa Wildner
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz