poniedziałek, 11 lutego 2013

63rd Berlinale: Oblicza samotności

Do tej pory konkurs główny wydaje się obracać wokół tematów wyalienowania i odrzucenia – po samotności księdza w „W imię…” Szumowskiej, odrzuceniu w „Nadziei”  Seidla przyszła kolej na niemożność wpasowania się w społeczne ramy w  „La Religieuse” Guillaume'a Nicloux,  opartym na powieści Diderota i samotność rozwiedzionej 58-latki w chilijskim dramacie „Gloria” Sebastiana Leilo - pierwszym filmie z Konkursu Głównego nagrodzonym prawdziwymi owacjami.

Gloria to od 12 lat rozwiedziona, skromna pracownica biurowa w rogowych okularach, bywalczyni wieczorków tanecznych dla seniorów, na których bezskutecznie próbuje przeżyć coś więcej niż przygodę na jedną noc. Na co dzień poważna i nieśmiała, gdy nikt nie słyszy podśpiewuje słodkie piosenki o miłości. Próbuje utrzymać dobry kontakt z dziećmi – bezskutecznie – nie szanuje jej syn, wieczny chłopiec, samotnie wychowujący dziecko, córka-wyzwolona nauczycielka jogi jest jej obca.

Na jednym z wieczorków (obrazki podobnych imprez widzieliśmy w „Alpach” Lanthimosa)  poznaje starszego Rudolfo, który wydaje się partnerem jakiego szukała.  Jednak mężczyzna nie potrafi uwolnić się od własnych problemów, nie chce rozpocząć nowego życia, boi się reakcji swoich dwóch dorosłych, niesamodzielnych córek i jest gotów rzucić wszystko na każde ich skinienie. Gloria będzie musiała znaleźć w sobie siłę, niezależność i na nowo przemyśleć kim naprawdę jest i co jest dla niej najważniejsze. 

 Paulina Garcia, "Gloria"

Film Leila to przede wszystkim Paulina Garcia, której kreacja tytułowej Glorii zaskarbia sympatię widza już od pierwszych ujęć. W końcu mamy na Berlinale prawdziwego protagonistę, którego los naprawdę nas obchodzi (po drugiej stronie tej skali jest Charlie grany przez Shię LaBoufa z „Necessary Death of Charlie Countryman”). To przemyślana postać zanurzona w krajobrazie chilijskiego społeczeństwa u progu kryzysu. W tle na telewizyjnych ekranach, ulicach widzimy demonstracje młodych gniewnych „Indignados”. Sama Gloria, gdy zdesperowana pierwszy raz upali się jonitem, podrzuconym przez przypadek przez agresywnego sąsiada, wyjdzie na balkon i przyłączy się do stukania przechodzącego obok „marszu pustych garnków”. Leilo skutecznie połączył lokalną polityczną wymowę, z globalną kondycją starzejącej się, ale kurczowo trzymającej się młodości klasy średniej. Umieszczając młodych w tle, stworzył mądry dystans do ich zaborczości i roszczeniowości.      

Surrealistyczne, metaforyczne obrazy (główna bohaterka przyglądająca się tańczącej kukiełce kościotrupa), w  swej wymowie czasem niemal houellebecqowskie obrazy (pijana Gloria, wirująca na karuzeli czy „terapia śmiechowa” w której uczestniczy) łączą się tutaj z chwilami szczęścia, delikatnym humorem. Ostatecznie jednak najważniejsze w filmie Chilijczyka jest to, że niczego się w nim nie przekreśla. Reżyser nie podąża prostą ścieżką - nie daje nam łatwego happy endu ani nie każe nam i swoim bohaterom pogrążyć się w kuszącej bezdennej depresji. Daje nadzieję. To już coś, skoro ta wydawała się umrzeć.

Zakonnica w przebraniu

Obca w swojej rodzinie, społeczeństwie, w którym żyje i w społecznej roli, którą jej przydzielono jest zakonnica Suzanne. Będąc nastolatką zapragnęła poświęcić swoje życie Bogu i wstąpić do zakonu. Takie rozwiązanie było na rękę jej rodzinie – oddanie córki do klasztoru oznaczało mniejsze koszty (rozwiązanie kwestii posagu i szukania odpowiedniego kandydata na męża). Dziewczyna wkrótce orientuje się, że nie jest na to gotowa i tak naprawdę nie chce być częścią klasztornej musztry – jej przekonanie o powołaniu było młodzieńczą fantazją, odpowiednikiem współczesnego dziecięcego marzenia o byciu strażakiem czy aktorką.

Jednak rezygnacja nie jest łatwa. Dziewczyna nie przyjmuje święceń (świetna, lekko komiczna scena niemożności złamania rytuału przysięgi), jednak okazuje się, że nie może wrócić do domu. Rodzina, a raczej ojciec, który niepodzielnie nią rządzi, nie może i nie chce pozwolić sobie na trzecią córkę, którą trzeba wyprawić za mąż. Dziewczyna dowie się także w sekrecie od swojej matki, że jej biologicznym ojcem jest ktoś inny i po śmierci rodziców nie dostanie ani franka. Gdy pod naciskami przyjmie święcenia, nie będzie mogła już z nich zrezygnować – odwołać może je tylko papież. Szybko podpada nowej matce przełożonej, co staje się preludium prawdziwego koszmaru i tortur.

 Pauline Entienne, "La Religieuse"

Oglądając film Nicloux myślałem o zeszłorocznym uczestniku konkursu głównego Cannes, rumuńskim „Za wzgórzami” Cristiana Mungiu, w którym mieliśmy do czynienia z podobnym problemem. W tamtym filmie do prawosławnego monastyru przybywa przyjaciółka jednej z zakonnic z czasów dzieciństwa w domu dziecka – buntownicza, wyzwolona, prosta dziewczyna, która za wszelką cenę pragnie udowodnić siostrom ich zacofanie, co wywołuje ich ostrą reakcję obronną, łącznie z agresywnymi, tragicznymi w skutkach egzorcyzmami. W końcu na scenę wchodzi element racjonalny – policja, która uświadamia szaleństwo mieszkanek klasztoru. W „La Religieuse” podobnie - elementem racjonalnym staje się mężczyzna, najpierw biskup, który degraduje sadystyczną matkę przełożoną, a potem prawnik, który pomaga dziewczynie wydostać się z klasztoru.

Problem w tym, że  Mungiu nie tracił na aktualności i choć uważam „Za wzgórzami” za film przeciętny, pozostawał on ciekawym głosem w sporze tradycji z nowoczesnością we współczesnej Rumunii. „La Religieuse” to ekranizacja (nie pierwsza) klasyka oświeceniowej literatury, zrealizowana w państwie modelu świeckiego w wersji ostrej. To demaskowanie mechanizmów dawno już zdemaskowanych.

 „La Religieuse” broni się jako szczegółowy, niepokojący obraz epoki (dobry motyw z szaleństwem jednej z sióstr trzymanej w klasztorze z powodu bogatych rodziców-sponsorów). Jednak efemeryczność głównej bohaterki (dwudziesto trzy letnia, ale dziecięca Pauline Etienne), jej szkicowość, sprawia, że seans duchowych i fizycznych tortur szybko przestaje robić na widzu jakiekolwiek wrażenie. Niesatysfakcjonującej całości dopełnia komiczna rola Isabelle Huppert - opanowanej homoseksualną żądzą matki przełożonej. Koniec końców paszkwil na instytucję zakonu i osiemnastowieczną dewocję nie trafia w cokolwiek i do kogokolwiek.  

Krystian Buczek

KONKURS GŁÓWNY: 

"Gloria", reżyseria: Sebastian Lelio, obsada: Paulina García, Sergio Hernández, Diego Fontecilla, Fabiola Zamora , 105', Hiszpania / Chile, 2012 

"La Religieuse", reżyseria  Guillaume Nicloux, obsada: Pauline Etienne, Isabelle Huppert, Louise Bourgoin, Martina Gedeck, Francja / Niemcy / Belgia, 2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz