Marek Kondrat to bezsprzecznie jeden z najwybitniejszych aktorów w historii polskiego kina. Jednak - jak większość cenionych artystów - ma w swoim dorobku filmy godne zapomnienia.
„Trzeci” (reż. Jan Hryniak, 2004)
Dobrze zapowiadający się dramat psychologiczny, którego finał ujawnia dziury w scenariuszu i brak konsekwencji. Marek Kondrat wciela się w tajemniczego autostopowicza pobudzającego do życia pogrążone w marazmie małżeństwo.
„Superprodukacja” (reż. Julisz Machulski, 2002)
Produkcja twórcy kultowej „Seksmisji”. Bynajmniej nie super. Kpi z poziomu rodzimych produkcji, sama go niestety nie utrzymując. Marek Kondrat w jednej z ról epizodycznych, które wypadają w obrazie znacznie lepiej niż pierwszoplanowe.
„Ogniem i mieczem” (reż. Jerzy Hoffman, 1999)
Najsłabsza część przeniesionej na duży ekran trylogii Henryka Sienkiewicza. Zamiast zapowiadanego rozmachu, w oczy rzucają się techniczne niedoróbki i niepotrzebne zmiany w fabule powieści. Marek Kondrat jako król Jan II Kazimierz.
„Operacja Samum” (reż. Władysław Pasikowski, 1999)
Wpadka reżysera „Psów” i polskiego speca od sensacji. Kolejny argument za tym, że ten gatunek filmowy powinniśmy zostawić Amerykanom. Marek Kondrat to emerytowany agent wywiadu, który wyrusza do Iraku w poszukiwaniu syna.
Jerzy Wasowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz