Powrót do sukcesu
Widownię w odpowiedni nastrój wprowadza motyw z oscarowej piosenki „Chim
Chim Cher-ee”. Po chwili ciepły, tajemniczy głos Colina Farrella powtarza znane
z „Mary Poppins” słowa wprowadzenia: „Winds from the east. Mist
comin’ in. Like something’s a brewin’, about to begin...”
Duch klasycznego musicalu w sposób naturalny unosi się nad kolejnymi
scenami „Ratując pana Banksa”. Można więc było śmiało oczekiwać, że jego
muzyczne bogactwo zostanie obficie wykorzystane w ścieżce dźwiękowej. Stało się
inaczej, czemu zresztą trudno się dziwić. Nie po to przecież zatrudnia się
kompozytora z 11 nominacjami do Oscara, żeby tylko zaaranżował tematy sprzed 50
lat.
Thomas Newman pozwolił sobie jednak na powrót do przeszłości. W jego
ostatnich pracach dawało o sobie znać zamiłowanie do eksperymentów, ucieczka od
prostej tematyczności, zabawa brzmieniową fakturą. W tym kontekście „Ratując
pana Banksa” stanowi gwałtowny zwrot ku stylistyce, która uczyniła Newmana
sławnym i przyczyniła się do większości jego artystycznych sukcesów.
Kompozycja do filmu uwodzi melodyjnością. Główny motyw, przesiąknięty
subtelnym liryzmem, to właściwie gotowy podkład pod piosenkę („Saving Mr. Banks
(End Title)”). Kolejne dźwięki układają się ze zdumiewającą, pełną wdzięcznej
lekkości konsekwencją. Newman, swoim zwyczajem, wprowadza finezyjne ozdobniki,
ale pozwala muzyce płynąć swobodnie. Nie eksperymentuje też z instrumentarium. Dominują smyczki, prowadzone w bardzo charakterystyczny dla tego kompozytora
sposób – wznoszą się lekko i opadają, ich brzmienie przypomina ciepły, miękki
oddech.
Innym znakiem rozpoznawczym Newmana jest wykorzystanie fortepianu. W
„Ratując pana Banksa” instrument ten objawia na ogół swoją dynamiczną twarz. W
energicznym temacie ojca pani Travers, mocne akordy obrazują jego nieokiełznaną
naturę („Travers Goff”, „Ginty My Love”). Podobnie siły i dynamizmu fortepian
dodaje bardziej agresywnemu „A Foul Fowl”. Ważna rola przypadła też solowym
skrzypcom, których samotne, dramatyczne dźwięki doskonale wpasowują się w
atmosferę rozpalonego słońcem, australijskiego pustkowia, w których autorka
„Mary Poppins” mieszka jako dziecko.
Na ogół jednak Newman unika zbyt mocnego dramatyzmu. „Ratując pana Banksa”
jest filmem urokliwym i zasadniczo lekkim. Muzyka utrzymuje tą konwencję. Wyjątkowa
muzyczna wyobraźnia kompozytora dodaje jej tylko nieco magii, szczególnego czaru.
Właściwie tylko raz Newman wprowadza naprawdę ponury nastrój. Przejmujące „To My
Mother” oparte zostało na powtarzalnym, fortepianowym motywie, wspartym
hipnotycznym podkładem i ciężkimi od emocji smyczkami. Utwór ten staje się
dramatycznym jądrem ścieżki dźwiękowej, równoważącym raczej sielankową
atmosferę.
Nie da się nie zauważyć, iż Newman z większą starannością podszedł do retrospektywnej
części filmu. W niej rodzą się najlepsze tematy i najpiękniejsze melodie.
Rzeczywistość Hollywood lat 60. wydaje się mniej inspirująca, ale zarazem
kompozytor ma tam mniejsze pole manewru. Kolejne wykonania piosenek z „Mary Poppins” w oczywisty sposób nie potrzebują
dodatkowej oprawy. Dwukrotnie pojawia się także muzyka źródłowa. Newman idzie
natomiast tropem podobnym, jak ponad 20 lat temu w „Graczu” Roberta Altmana.
Dobiera dźwięki, które przypominają wołania dzikich zwierząt i osadza je w
lekko jazzowym klimacie („Mrs. P.L. Travers”, „Jollification”). Najwyraźniej
Hollywood wciąż przypomina mu dżunglę.
„Ratując pana Banksa” kojarzy się zresztą nie tylko z „Graczem”. Newman
sięga bowiem po najbardziej charakterystyczne dla siebie środki, ale łączy je
tak zgrabnie, z taką klasą i typową dla siebie empatią, że właściwie nie
powoduje poczucia wtórności. Zamiast tego pojawiają się miłe skojarzenia z
„Małymi kobietkami”, „Skrawkami życia”, czy nawet „Aniołami w Ameryce”. Bardzo
konwencjonalne, jak na tego kompozytora, instrumentarium i brzmieniowy
konserwatyzm, czynią całość bardzo przystępną. Liczne typowe dla Newmana
manieryzmy zaś sprawią pewnie wielką radość jego fanom. Najważniejsza jest
jednak czułość i to nieuchwytne, pełne uroku „coś”, co pozwala się w tej muzyce
zakochać.
Jan Bliźniak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz