30.WFF: „Daleko,
daleko”, reż. Esben Toft Jacobsen
Biorąc dzieci poważnie
Rodzinny weekend filmowy, jako stały
punkt programu Warszawskiego Festiwalu, od lat pozwala rodzicom z
dziećmi zapoznać się z produkcjami, jakich na co dzień próżno
szukać w repertuarach kin. Na ogromne braki w dostępności
ambitnego kina dla najmłodszych odpowiada w pewnym stopniu nowy
festiwal Kino Dzieci, wciąż jednak mamy tu do czynienia z pewnego
rodzaju świętem, które wyraźnie kontrastuje z bylejakością,
serwowaną młodym widzom poza tego rodzaju wydarzeniami.
„Daleko, daleko”, prezentowana
podczas Warszawskiego Festiwalu Filmowego pełnometrażowa animacja
Esbena Tofta Jacobsena, jest koprodukcją szwedzko-duńską, co samo
w sobie mówi już wiele. To właśnie Skandynawia uchodzi za
miejsce, gdzie nie tylko kina, ale w ogóle kultury przeznaczonej dla
dzieci nie spycha się na margines, lecz traktuje na równi z
„pełnowartościowymi” produkcjami dla dorosłych. Podstawą
takiego podejścia musi być jednak poważne traktowanie odbiorcy,
niezależnie od tego, czy ma lat 5, 10, czy 30.
Film Jacobsena można uznać za
wzorcowy przykład wspomnianego nastawienia. Jest opowieścią o
małym zajączku Johanie, który nie może pogodzić się ze stratą
matki, porwanej przez Pierzastego Króla. Ponieważ złowrogi ptak
boi się wody, ojciec Johana, w obawie przed utratą ukochanego syna,
postanawia zamieszkać wraz z nim na kutrze. Zajączek wysyła do
matki listy w butelce, wierząc, że pewnego dnia uda mu się ją
odnaleźć i razem wrócić do domu. Kiedy ojciec na chwilę
opuszcza statek, Johan odbiera z pokładowego radia wołanie o pomoc.
To dryfujący w pobliżu pies Bill, jedyny, który zdołał uciec
Pierzastemu Królowi. Pełen nadziei, że uda mu się dotrzeć do
matki, Johan wyrusza na ratunek Billowi.
Utrzymana w stonowanej tonacji
animacja komputerowa nie atakuje widza nadmiarem szczegółów, co
jeszcze podkreśla jej baśniowy charakter. Ten formalny minimalizm
jest dla Jacobsena sposobem, by dać przemówić samej historii,
która w takich warunkach broni się doskonale. Nie ma w „Daleko,
daleko” łatwego moralizatorstwa, nie ma też klasycznego starcia
dobra ze złem. Misja Johana okazuje się ostatecznie walką o
zrozumienie praw rządzących światem, które dorośli często
przyjmują bez stawiania pytań. Jacobsen zdaje sobie sprawę, że
aby oswoić dzieci z tym, co w świecie smutne i brzydkie, nie można
przed nimi tego zakrywać. Opowieść o Johanie, który buntuje się
przeciwko odwiecznym prawom życia i śmierci, może być nie tylko
sposobem, by podjąć z dzieckiem trudny temat starty bliskiej osoby,
ale także próbą zrozumienia i zmierzenia się przez dorosłych z
dziecięcą żałobą.
Zdaniem duńskiego pedagoga Jespera
Juula, kiedy dziecko staje się nastolatkiem, jest już zdecydowanie
za późno na jego wychowywanie. Jeśli nie chcemy by w przyszłości
skusiła ich Wawa, po której zostaje okropny filmowy kac, musimy
zacząć pracę u podstaw. Oczywiście, trzeba dorosnąć do
Bergmana, Godarda czy Antonioniego, ale jeśli dziś nie
pokażemy kilkulatkom, co to znaczy dobre kino, kiedy przyjdzie czas
na mistrzów, może już być za późno. Trzeba tylko mieć im co
pokazywać. Film Jacobsena znakomicie się do tego nadaje.
Katarzyna Pochmara-Balcer
„Daleko, daleko”, reż. Esben
Toft Jacobsen, Szwecja, Dania, 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz